Ostatni raz tak niską cenę węgiel energetyczny w portach Amsterdam – Rotterdam – Antwerpia osiągnął w styczniu 2006 r. Wczorajsza, z dostawą na drugie półrocze, to efekt spadku zapotrzebowania na energię. – Wzmocnił się dolar, spadły ceny ropy, które są powiązane z cenami węgla – tłumaczy dr inż. Urszula Lorenz z PAN. A węgla w Polsce pierwszy raz od kilku lat nie brakuje – na 2009 r. energetycy poprosili kopalnie o więcej węgla, a dziś chcą go mniej albo taniej.
– Kontrakty są obwarowane karami, wiele firm ma np. obowiązek odbioru paliwa przez rok od wypowiedzenia – mówi Stanisław Gajos, prezes Katowickiego Holdingu Węglowego. – A kontrakty podpisywane były w grudniu i styczniu – zauważa Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej.
Szefowie firm energetycznych – PGE, Taurona i Enei
– rozważali zerwanie umów z kopalniami. Do mediacji włączył się wicepremier Waldemar Pawlak. Widmo importu może skłonić szefów spółek węglowych do złagodzenia stanowiska.
– Za importem przemawia fakt, że rozmowy z górnikami mogą trwać w nieskończoność, a dostawy można szybko zorganizować – mówi Paweł Smoleń, prezesVattenfall Heat Poland. Jego zdaniem kopalnie przy cenie 11,5 – 12 zł/GJ promują import (na północy polski 1 GJ z węgla zagranicznego to już niespełna 10 zł). Ale Grzegorz Górski z Electrabel Polska przekonuje, że koszty importu są duże. – Wchodzi w to koszt transportu do Gdańska, potem przeładunku i transportu w głąb kraju – wylicza. Dlatego Elektrownia Połaniec (Electrabel) nie zdecydowała się na import.