United Technologies (UTC) planuje likwidację 11 600 miejsc pracy. To skutek spadku zamówień, który zwłaszcza w lotnictwie pogłębił się dramatycznie w ostatnich tygodniach. – Ożywienie gospodarcze, jakie zakładaliśmy na drugie półrocze, wydaje się teraz mało prawdopodobne – stwierdził dyrektor generalny UTC Louis Chenevert.

Kłopoty UTC już dotknęły polskich fabryk lotniczych koncernu (to obecnie czołówka firm związanych z awiacją w kraju). Pracuje w nich obecnie ponad 7 tys. techników i inżynierów. Już pod koniec minionego roku największa z firm, WSK Rzeszów, zatrudniająca ponad 4 tys. pracowników i uznawana za jeden z najlepszych zakładów w koncernie, zwolniła 100 osób. – Reagowaliśmy na wyraźny spadek zamówień, próbowaliśmy też poprawić naszą konkurencyjność i redukowaliśmy przede wszystkim piony administracyjne – mówi Andrzej Czarnecki, rzecznik podkarpackiej fabryki. To nie wystarczyło. W Rzeszowie pracę straci wkrótce jeszcze co najmniej 120 osób. Tym razem cięcia dotkną także produkcji. To szok dla załogi, bo przez całe lata rzeszowska WSK, w której powstają blaszane elementy i precyzyjne odlewy, zazwyczaj przyjmowała kolejnych specjalistów.

Coraz mniej zamówień na precyzyjne koła zębate i wały główne silników lotniczych trafia od końca zeszłego roku do zatrudniającej 1700 pracowników fabryki Pratt & Whitney w Kaliszu. Cięcie kosztów w zakładzie już trwa. – Na razie unikaliśmy zwolnień, ale w obecnej sytuacji nie da się wykluczyć bolesnych decyzji. Są niezbędne – mówi Bogdan Zmyślony, prezes firmy.

Kryzys nie dosięgnął jeszcze trzeciego polskiego zakładu lotniczego należącego do UTC, czyli PZL Mielec. Dwa lata po przejęciu mieleckiej fabryki i gruntownej modernizacji hale montażowe opuściła właśnie pierwsza kabina najnowszego śmigłowca Black Hawk wyprodukowana dla Sikorsky Aircraft. Sikorsky, światowy potentat helikopterowy, zamówił już 200 kolejnych kadłubów. W 2010 r. PZL Mielec ma zbudować pierwszy kompletny śmigłowiec, a rok później podejmie seryjną produkcję najnowszych amerykańskich helikopterów. – Na razie wszystko idzie zgodnie z ustalonym harmonogramem. A Mielec (1700 zatrudnionych) wciąż poszukuje fachowców do montażu lotniczego i obsługi obrabiarek sterowanych komputerowo – mówi Olga Ratusińska, rzecznik firmy.