Na rozrywkowym rynku działa obecnie 46 tys. maszyn z niskimi wygranymi, tzw. jednorękich bandytów. Do 21 marca tego roku właściciele punktów gier wnioskowali o zarejestrowanie 32 tys. kolejnych automatów, w których wygrana nie może przekraczać 15 euro, a stawka wejścia do gry to ok. 25 groszy. To prawie dwukrotnie więcej niż w 2007 r. [wyimek]6,6 mld zł wrzucili Polacy do automatów o niskich wygranych tylko w ciągu trzech kwartałów 2008 r. [/wyimek]
Trzy pierwsze kwartały zeszłego roku dały w rozrywkowym biznesie obroty na poziomie 6,6 mld zł – prawie dwa razy wyższe niż w 2007 roku – oblicza Ministerstwo Finansów.
– To niepełny obraz klubowego hazardu, bo co roku celnicy nadzorujący punkty gier odkrywają setki nielegalnych, niezarejestrowanych maszyn – mówi Witold Lisicki, rzecznik Służby Celnej. Na porządku dziennym jest też „podkręcanie” automatów, tak by można było grać o wyższe stawki. To nielegalne, ale dopiero miesiąc temu rozporządzenie ministra finansów wprowadziło warunek instalowania w punktach gier automatów, których badania techniczne jednoznacznie wykluczają możliwość wygrania sumy większej niż 15 euro.
Wkrótce kontrolerzy celni dostaną nowe narzędzie do testowania legalności hazardowego biznesu. – Jeśli ustawa o grach losowych zostanie poprawiona, celnicy będą mogli stosować eksperyment: właściciel punktu gier będzie musiał w obecności kontrolera sam zagrać, by można było zweryfikować w praktyce wysokości stawek i wygranych. Do tej pory celnikom musiało wystarczać sprawdzenie plomb na maszynach i przejrzenie rachunków rozliczeniowych i dokumentacji.
Wiceminister finansów Jacek Kapica zapowiada, że resort zamierza gruntownie uporządkować całą sferę urządzania gier i precyzyjniej uregulować działanie tego rynku. Zaczął od wprowadzenia jasnych kryteriów oceny ofert przetargowych przy udzielaniu zezwoleń na otwieranie salonów gier.