Polskie firmy odzieżowe w ostatnich latach rozwijały się bardzo szybko nie tylko w kraju, ale także na wielu rynkach zagranicznych. Ten rok jednak będzie bardzo trudny – nawet 40 proc. Polaków zaczęło oszczędzać na zakupach odzieży.
Firmy próbują minimalizować skutki decyzji klientów np. coraz to nowymi wyprzedażami. Ale obniżki nie mogą trwać wiecznie, mają też fatalny wpływ na wynik netto. Dodatkowo osłabienie złotego wobec euro spowodowało realny wzrost czynszów, które płacone są głównie w tej walucie. Z kolei mocniejszy dolar powoduje wzrost cen ubrań czy butów importowanych z Azji. Politykę kredytową znacznie zmieniły też banki, coraz częściej odmawiające finansowania spółkom z branży.
Dlatego mamy już za sobą wnioski o ogłoszenie upadłości Galerii Centrum, Monnari czy poznańskiej spółki Semax, właściciela marek Deep, Hot Oil i outletów Vabbi. Znikają też spółki zależne Monnari – Molton czy Cosimo Martinelli z grupy Gino Rossi. Z kolei Skarbiec TFI nie wyklucza złożenia wniosku o upadłość firmy Reporter.
– Na pewno wiele kolejnych firm zniknie z rynku. Odbicia w branży odzieżowej spodziewam się najwcześniej na przełomie tego i przyszłego roku. Nie jest to tylko polska specyfika, w Wielkiej Brytanii upadło już ponad 50 firm odzieżowych – mówi Robert Kozielski, były wiceprezes spółki Redan.
Złych informacji już nie brakuje, a firmy dopiero w tym tygodniu podadzą wyniki za I kwartał. Tylko nieliczni, jak LPP czy obuwnicze NG2, będą się mogli pochwalić wzrostem sprzedaży. – Wyniki nawet najlepszych reprezentantów branży będą złe. Co więcej, czekają ich kolejne trudne kwartały. Wprawdzie złoty powinien się już umacniać, ale popyt konsumentów pozostanie słaby. Najlepiej powinny sobie radzić firmy oferujące tanie produkty – uważa Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.