Zdarzające się w górnictwie wypadki zmuszają ratowników do wyścigu z czasem – jak choćby w marcu w kopalni Rydułtowy-Anna, gdzie ratownicy przez kilkadziesiąt godzin po tąpnięciu próbowali dotrzeć do zasypanego górnika, który zginął. Trzeba przewiercić się przez rumowisko, czasami złożone z bardzo twardych skał, by przez wąskie otwory dostarczyć zasypanym wodę, żywność, powietrze, ewentualnie odessać szkodliwe gazy (na przykład metan czy tlenek węgla).

Choć nie ma dwóch takich samych kopalni, pokonanie każdych 300 m zajmuje zwykle średnio przynajmniej 10 godzin.

Podczas katastrofy w kopalni Crandall Canyon w Utah przebycie 500 metrów twardych skał zajęło aż 40 godzin - zginęło wówczas 9 górników. 30 kwietnia naukowcy z Sandia National Laboratories w Nowym Meksyku mają przedstawić efekty prac nad nowym świdrem – superwiertłem, które w ciągu 6 sekund robi w 30 centymetrowej warstwie granitu dziurę o średnicy 10-15 centymetrów. W tym tempie 300 m twardych skał można pokonać w mniej niż 2 godziny, co zwiększa szansę na dotarcie do żywych górników. Urządzenie, które ma trafić do użytku w ciągu dwóch lat, to rodzaj pneumatycznej wiertarki udarowej. Przypominające kształtem guziki kawałki węglika wolframu rozbijają skałę na drobny pył.