Podczas debaty sejmowej 6 maja jedna z posłanek, profesor socjologii, stwierdziła: „Tak jak w przypadku ochrony zdrowia, tak i tutaj (na kolei) nie możemy za wszelką cenę wprowadzać rachunku ekonomicznego’’.

Realia na rynku są realizacją tego postulatu. Bo jak inaczej można rozumieć sytuację, gdy sprzedaje się usługę poniżej kosztów jej wytworzenia? Teoretycznie realizowany jest najważniejszy cel: zadowolenie pasażerów. Koszt? Rosnąca strata spółki, brak pieniędzy na zapłatę za dostęp do torów, energię, kasy, spadek zaufania wierzycieli, a w końcu – zamknięcie torów. I wracamy do punktu wyjścia: najbardziej zadowolony pasażer staje się klientem najbardziej niezadowolonym. I klient zadaje słuszne pytania: przecież była oferta – znaczy, że się komuś opłacało. Nie ma oferty? Znaczy, że komuś przeszkadzało, że się komuś opłaca…

Większość uczestników sejmowej debaty pamięta ze studiów ekonomię polityczną. To koncepcja klucz do zrozumienia, czym jest dziś polska kolej – biznesem uzależnionym od polityki. Biznesem schizofrenicznym, w którym ten sam podmiot ma przynosić zysk, nie dochodzić zapłaty za wykonaną usługę i działać zgodnie z kodeksem spółek handlowych. Twórcy ekonomii politycznej twierdzili też, że osiągnięcie harmonii społecznej wymaga kontraktu konstytucyjnego, który miałby określać reguły obowiązujące na rynku. Kontraktu, który dawałby stabilizację społeczną i zwiększał bezpieczeństwo obrotu gospodarczego, czyli wprost mówiąc, nie dopuszczał do zatorów płatniczych i zamykania kolejowych torów.

Warto pomyśleć o kontrakcie dla kolei i nie mówić, że już tyle zrobiono i tyle dano pieniędzy do czarnej kolejowej dziury – bo jak na razie państwo spłaciło dług, który samo zaciągnęło, nie płacąc za przewozy pasażerskie w latach 2001 – 2004. Dowodem politycznej ,,troski’’ niech będzie też fakt, że dopiero od trzech lat finansuje się modernizację taboru i infrastruktury kolejowej, a dworców kolejowych od roku. Równocześnie wielu posłów dziwiło się podczas debaty, że z Warszawy do Kołobrzegu jedzie się ponad 14 godzin.

Kolej w Polsce może być nowoczesna i przyjazna, ale nie za wszelką, a więc dumpingową, cenę.