Odniósł się w ten sposób do decyzji sztabu protestacyjnego. Związkowcy dziś w południe podjęli decyzję o strajku – pierwszy 20 września. Jeśli nie będzie porozumienia – 4 października kopalnie staną na dobę, a 18 na 48 godzin.
– Jeśli zostanie zrealizowany harmonogram strajku, będzie to oznaczało 160 mln zł utraty przychodów dla spółki z tytułu niewydobytego węgla oraz poniesionych kosztów stałych – mówi Madej. – A pamiętajmy, że w 2009 r. Kompania miała 25 mln zł zysku netto – dodaje.
Przypomina, że spółka dysponuje trzema niezależnymi opiniami prawników, które mówią o tym, że strajk z powodów innych niż płacowe będzie nielegalny. A poza płacami górnicy nie zgadzają się m.in. na planowane w strategii redukowanie zatrudnienia czy zamykanie kopalń, a przede wszystkim nierentownej Halemby (już ponad 1,2 mld zł strat od 2003 r.).
– Nikogo nie będziemy zwalniać, zatrudnienie spadnie z powodu odejść na emeryturę, a w ciągu pięciu lat i tak przyjmiemy ponad 8 tys. osób – tłumaczy Madej. – Związkowcy mówią o tym, że trzeba dbać o bezpieczeństwo pracy. A nie przypominają o tym, że w Halembie w ostatnich latach życie straciło 150 osób – mówi Madej. M.in. w katastrofie z listopada 2006 r., gdy w wyniku wybuchu metanu i pyłu węglowego zginęły 23 osoby.
– Apelujemy do związkowców o rozwagę i deklarujemy gotowość do rozmów. Jeśli dojdzie do tego strajku, będzie on poważnym zagrożeniem dla sytuacji finansowej Kompanii Węglowej – mówi Madej.