Największe redukcje w dostawach obejmą Zakłady Azotowe Puławy, ZAK, Zakłady Chemiczne Police i Zakłady Azotowe w Tarnowie-Mościcach – wynika z informacji „Rz”. Z deficytem gazu musi się liczyć grupa kapitałowa PKN Orlen, która dziennie zużywa prawie 4 mln m sześc. gazu (najwięcej w Polsce). Ograniczenia mogą objąć też elektrociepłownie używające gazu jako paliwa do produkcji energii elektrycznej i cieplnej.
Wniosek o ograniczenie dostaw gazu już [b][link=http://www.rp.pl/artykul/533474,538912-Gaz-System-moze-mocno-ograniczyc-przesyl-gazu.html]złożył państwowy Operator Gazociągów Przesyłowych Gaz-System[/link][/b], który odpowiada za przesył surowca. Jeśli uzyska zgodę rządu na wprowadzenie dziesiątego stopnia zasilania gazem, krajowi odbiorcy przemysłowi będą mogli odbierać dziennie tylko 6,5 mln m sześc. surowca. To bardzo mało, zważywszy, że w sezonie zimowym średnie zużycie wynosi w Polsce od 40 do nawet 68 mln m sześc. Z tego wolumenu ok. 62 proc. gazu odbiera przemysł. W okresie zimowym zgłaszane przez niego zapotrzebowanie wynosi zatem 24,8 – 42,2 mln m sześc. To może oznaczać, że polski przemysł otrzyma tylko 15 – 26 proc. tego, co zamówił.
Wczoraj pojawiły się jednak także dobre informacje dla odbiorców błękitnego paliwa. Zwiększy się bezpieczeństwo gazowe UE. Przełomowy dokument przegłosowali wczoraj eurodeputowani.
Rozporządzenie o bezpieczeństwie dostaw gazu zyskało już miano antygazpromowego. Bo to w reakcji na dwa kryzysy rosyjsko-ukraińskie z 2008 i 2009 roku, gdy Gazprom ograniczył przesył strategicznego surowca do Europy, Bruksela postanowiła zacząć działać. Efektem są przepisy, które mają uczynić gospodarstwa domowe i firmy w UE bardziej odporne na zawirowania polityczne czy awarię systemów przesyłowych.
– Nowe przepisy zobowiązują przedsiębiorstwa, rządy państw członkowskich oraz urzędy regulacyjne do przygotowania scenariuszy awaryjnych na wypadek odcięcia dostaw – mówi „Rz” Konrad Szymański z PiS. Najpóźniej w ciągu dwóch lat muszą być gotowe krajowe plany działań. Gospodarstwa domowe zostają zaliczone do grupy tzw. odbiorców wrażliwych i trzeba je będzie traktować ze szczególną troską. Nawet w razie awarii głównej linii przesyłowej państwo musi zapewnić takie zapasy gazu, aby mógł on płynąć do naszych pieców i kuchenek przez przynajmniej 30 dni w przeciętnych warunkach zimowych. Gdyby doszło do ekstremalnie niskich temperatur, zapasy lub alternatywne dostawy muszą z góry wystarczać na tydzień.