Afera Galleon Group jest największym od wielu lat skandalem tego typu w USA. Według nowojorskich prokuratorów pochodzący ze Sri Lanki Rajaratnam posługiwał się informacjami od wtajemniczonych osób dotyczącymi takich firm, jak Goldman Sachs, Google, Hilton czy Intel. Zyskał na nich – zarabiając lub unikając strat – 72 mln dol.
W maju ława przysięgłych uznała go za winnego wszystkich 14 zarzutów, jakie postawili mu oskarżyciele. – Jego przestępstwa i ich skala odzwierciedlają wirusa w kulturze biznesowej, który musi zostać wypleniony – mówił wczoraj sędzia Richard Holwell, ogłaszając wyrok.
I chociaż to jeden z najsurowszych wyroków za insider trading w historii skandali związanych z nowojorską giełdą, to i tak jest on o wiele niższy, niż żądała prokuratura. Oskarżyciele chcieli bowiem posłać byłego szefa funduszu hedgingowego do więzienia na prawie 25 lat. – To prawdopodobnie najbardziej bezczelny insider trader, który stanął przed amerykańskim sądem – przekonywał prokurator Reed Brodsky.
Z takim wizerunkiem swojego klienta walczyli zacięcie jego obrońcy. – Raj Rajaratnam próbował uczynić świat lepszym – przekonywał przed sądem jego adwokat Terence Lynam, podkreślając, że jego klient przekazał 45 mln dol. na cele charytatywne i pomagał organizacji młodzieżowej mieszczącej się na nowojorskim Harlemie. Prosząc o łagodniejszy wymiar kary, zwracali uwagę, że taki wyrok byłby nieuczciwy, ponieważ 24 lata więzienia grożą mordercom i osobom, które popełniły inne pełne przemocy zbrodnie.
Sąd wziął to wszystko pod uwagę. Uwzględnił też zły stan zdrowia skazanego – 54-letni Rajaratnam cierpi za zaawansowaną cukrzycę i ma problemy z nerkami.