Europejska część koncernu miała w tym roku wyjść ze strat po odliczeniu kosztów restrukturyzacji (200 mln dol.). Nie udało się i Opel stracił 700 mln dol., a tylko w ostatnim kwartale 292 mln. Było to jednak mniej niż na październik – grudzień prognozowali analitycy Barclays Capital (326 mln dol.). Przy tym za cały 2010 rok Opel stracił 1,3 mld dol., a od 1999 roku – 14,7 mld dol. Teraz inwestorzy nie bardzo wierzą, że GM uda się przeprowadzić do końca restrukturyzację Opla, chociaż prezes Dan Akerson rzucił do Europy swoje najlepsze siły – Steve Girsky'ego, najskuteczniejszego specjalistę od cięcia kosztów w GM.
Choć tegoroczny wynik jest o 62 proc. lepszy niż 4,7 mld dolarów zanotowane rok temu, to rynek jest rozczarowany i akcje GM spadały nawet o 2,1 proc. Jednak Dan Akerson chwalił się, że firma poprawiła wszystkie wyniki. Tegoroczne przychody całego GM na świecie mają przekroczyć zeszłoroczne (150,3 mld dol.). Wzrosnąć ma udział rynkowy, który pozostał bez zmian w 2011 roku. Na ten rok GM planuje podwyżkę cen swoich aut, a Dan Akerson podkreśla, że dla niego ważniejszy jest zysk niż utrzymanie pozycji lidera światowego rynku motoryzacyjnego.
Zdaniem wiceprezesa GM ds. finansowych Dana Ammana w Europie cięcie kosztów po prostu nie poszło tak daleko, jak powinno. Teraz oczekuje się, że w najbliższych dniach, najprawdopodobniej podczas Międzynarodowego Salonu Samochodowego w Genewie (6 – 8 marca) prezes GM Europe i wiceprezes GM Steve Girsky ogłoszą kolejny plan restrukturyzacji Opla, co uspokoiłoby inwestorów. Dopiero wtedy cena akcji GM miałaby szansę na wzrost. Zdaniem analityków nie da się uzdrowić Opla bez zamknięcia dwóch fabryk w Europie (wymieniane są zakłady w Bochum i Ellesmere Port). – Jeśli nie będą w stanie w najbliższym czasie powiedzieć nic konkretnego, GM będzie miał kłopoty – mówił analityk Jeffries Peter Nesvold.
GM ma jeszcze jeden problem – program emerytalny, który w tym roku obciążył budżet kwotą 10,8 mld dol.