47,1 mln zł wyniosły przychody OLT?Express w II kwartale, z czego 21 mln zł przypadało na czartery
Jego zdaniem kluczem do powodzenia w przewozach krajowych są samoloty dopasowane do przewidywanego ruchu i dobrze dopasowane taryfy w zależności od relacji czy pory dnia. – Tanie latanie, które chciał zaszczepić OLT, jest, niestety, mitem. Nie da się rozdać połowy samolotu za 99 zł, bo taka cena z trudem pokrywa opłaty lotniskowe i nawigacyjne. A paliwo, rata leasingowa i pozostałe koszty? – dodaje.
Według niego średnia cena gwarantująca zysk dla przewoźnika to 200–250 złotych przy założeniu wypełnienia na poziomie 70–75 proc. Łatwo więc dostrzec zależność, że za każdego pasażera płacącego 99 zł ktoś musi zapłacić 300–350 zł, o co na mało obleganych trasach może być trudno.
Ważne koszty
Cenę 99 zł za jeden odcinek, jako zachętę do latania, zamierza utrzymać Eurolot. Po tej cenie sprzedaje też bilety niedoszłym pasażerom OLT, pod warunkiem że pokażą bilet wystawiony z zastosowaniem takiej taryfy. Można też trafić na bilet powrotny LOT za 148 złotych, ale pod warunkiem, że został kupiony z dużym wyprzedzeniem.
– Da się tanio latać po Polsce, ale przewoźnik musi mieć strukturę kosztów znacznie niższą niż LOT – uważa Jan Litwiński, były prezes polskiego przewoźnika. – Eurolot nie jest typową tanią linią, przede wszystkim ze względu na wykorzystywane samoloty – średniej wielkości maszyny turbośmigłowe, a nie duże 180-, 190-miejscowe samoloty odrzutowe. Koszty Eurolotu muszą być niższe niż LOT i były takie, kiedy zakładałem Eurolot, ze względu na znacznie prostszą i tańszą strukturę organizacyjną. Ale różnica ta dzisiaj nie jest bardzo duża – uważa Jan Litwiński. I przypomina, że Ryanair zapowiedział wejście na polski rynek przewozów krajowych za kilkanaście miesięcy. Jeżeli tak się stanie, to ceny, które będzie oferował, powinny być „bardzo atrakcyjne".
Na polskie trasy wewnętrzne chciał wejść kilka lat temu także norweski Norwegian. Kiedy jeszcze posiadał bazę w Warszawie, rozważał uruchomienie połączeń krajowych w Polsce. – Ostatecznie nie zdecydował się na to, gdyż prognozowane wpływy nie pokrywały kosztów operacji. Bardziej efektywne okazało się wykorzystanie samolotów na rejsach międzynarodowych. Argumentem przeciw takim planom Norwegiana były też doświadczenia z rynków zachodnioeuropejskich, gdzie na trasach 300–400 km, a takich jest w Polsce większość, w tym na tych najważniejszych, przewoźnicy lotniczy nie są w stanie konkurować z transportem lądowym – powiedział „Rz" Marek Sławatyniec, dyrektor polskiego oddziału Aviareps, firmy obsługującej Norwegiana w Polsce.