Kryzys w polskiej motoryzacji wciąż się pogłębia. Z danych Centralnej Ewidencji Pojazdów (CEP), do których dotarła „Rz", wynika, że w pierwszych dwóch dekadach września – dane za cały miesiąc będą dostępne najwcześniej w połowie tygodnia – zarejestrowano zaledwie 11 tys. aut. Daje to średnią 787 samochodów na każdy dzień roboczy.
To najgorszy wynik od sierpnia 2009 roku, czyli dna pierwszej fali kryzysu. I bardzo niepokojący: według Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar we wrześniu sprzedaż zwykle idzie w górę, bo rynek odreagowuje wakacyjny zastój. Teraz jest odwrotnie: w sierpniu dziennie sprzedawało się 815 aut, w lipcu nawet 939.
– Jeśli taki trend utrzymałby się także w trzeciej dekadzie września, zmniejszyłby sprzedaż do poziomu poniżej 16 tys. aut. To oznaczałoby przeszło 20-proc. spadek w porównaniu z wrześniem 2011 r. i dawałoby najgorszy wynik w ciągu ostatnich pięciu lat – twierdzi Wojciech Drzewiecki, prezes Samaru.
Co prawda należy się spodziewać, że statystykę września poprawili w ostatnich dniach sami importerzy – na koniec kwartału zawsze rejestrują sporo nowych samochodów, które mają służyć jako auta służbowe, prezentacyjne, testowe itd. To jednak tylko sztuczny zabieg, służący poprawieniu kwartalnych statystyk. Nie zmieni faktu, że realna sprzedaż klientom pozostanie dramatycznie niska.
Nie ma co także liczyć, że sytuacja poprawi się w ostatnim kwartale. Do tej pory pogarszała się z miesiąca na miesiąc. Dotychczasowe wyniki wskazują, że po zapaści na rynku klientów indywidualnych przyszło zmniejszenie popytu ze strony firm. Rezultat na koniec roku może być opłakany. Według prognoz zawartych w Moto-Trendach, najnowszej części kierowanego do branży motoryzacyjnej serwisu Samaru, zamiast prognozowanej na początku roku sprzedaży 275 tys. aut, może ona spaść do poziomu 270–272 tys. sztuk, najniższego od początku kryzysu. W rzeczywistości będzie jeszcze niższa, bo część samochodów kupowanych i rejestrowanych w Polsce natychmiast wywożona jest za granicę.