Po letniej fali bankructw biura podróży zwiększają gwarancje ubezpieczeniowe. Najwyższą – 150 mln zł – ma obecnie Itaka, o 25 mln zł wyższą niż rok temu. Do 100 mln zł podniosło wysokość gwarancji TUI Poland, o jedną piątą, do 46 mln zł, poszła w górę gwarancja Rainbow Tours. Przedstawiciele branży twierdzą jednak, że wprowadzone przed rokiem nowe wymogi ustalania kwot gwarancyjnych nie zapewniają turystom pełnego bezpieczeństwa. – Obecny rok pokazał totalną klęskę nowych zasad – twierdzi ekspert rynku turystycznego Andrzej Betlej. Fala niedawnych upadłości świadczy, że nie tylko nie udaje się zapewnić klientom biur zwrotu pieniędzy za niewykorzystane wyjazdy, ale brakuje nawet środków na ściągnięcie do kraju turystów pozostawionych za granicą przez niewypłacalnych touroperatorów.
Przykładem jest poznańskie biuro Alba Tour: 200-tysięczna gwarancja była za niska nawet na ściągnięcie do kraju jego klientów. W tym i innych przypadkach problem spadł więc na urzędy marszałkowskie: w tym sezonie do kraju trzeba było ściągać blisko 7 tys. osób, a 27 tys., mimo zapłacenia za imprezy, nie wyjechało. Odzyskanie pieniędzy będzie niezwykle trudne. – Szykuje się fala pozwów, które państwo najprawdopodobniej przegra. Nie wypełniamy unijnych wymogów dotyczących bezpieczeństwa wyjeżdżających. Zapłacą za to podatnicy – dodaje Betlej.
Od jesieni ubiegłego roku wysokość gwarancji sięga zwykle 14 proc. przychodów, jakie ze sprzedaży biuro osiągnęło w ostatnim zakończonym roku obrotowym. Wcześniej było to 6 proc. Problem w tym, że obecna kwota gwarancyjna nie odpowiada aktualnej sytuacji touroperatora. Jej wysokość ustalana jest na bazie obrotów sprzed półtora roku, a nawet dwóch lat. W dodatku niektóre firmy obchodzą przepisy, np. rejestrując spółki córki, na które gwarancja jest zaniżana.
Katarzyna Sobierajska, wiceminister sportu i turystyki, w rozmowie z należącym do „Rz" serwisem Turystyka.rp.pl zapowiedziała, że biura mają zostać zobowiązane do składania marszałkowi województwa co kwartał aktualnego sprawozdania finansowego. – Kolejną zmianą ma być podniesienie wysokości gwarancji dla podmiotów, które rozpoczynają działalność – powiedziała Turystyka.rp.pl Sobierajska. W planach resortu jest także powołanie funduszu gwarancyjnego, do którego biura odprowadzałyby składkę od każdego wysłanego na wycieczkę turysty. Ale branża mocno krytykuje projekt, dowodząc, że jest to rozwiązanie, które niewiele zmieni. Największym problemem okazują się liberalne przepisy pozwalające na działalność nierzetelnym firmom. Większością tegorocznych bankrutów zarządzali obcokrajowcy z państw północnoafrykańskich. – Część takich osób zaczęła wykorzystywać działalność jako okazję do wyprowadzenia pieniędzy z Polski – uważa Jan Korsak, ekspert branży, były prezes Polskiej Izby Turystyki. Podobnie sądzi Marek Andryszak, prezes TUI Poland. – Większość ogłoszonych niewypłacalności to moim zdaniem oszustwa. Dlaczego, zamiast poprawić obecny system, wymyślamy nową instytucję, która może nie zadziałać? – mówił w wywiadzie dla Turystyka.rp.pl.
Przedstawiciele branży twierdzą, że wprowadzanie nowych obciążeń zamiast eliminacji nierzetelnych firm zaszkodzi wszystkim: zmniejszy płynność touroperatorów i podniesie koszty działalności. Te zaś będą musiały być przerzucane na klientów.