Do końca 2013 roku upadłość ogłosi około 325 firm prowadzonych w postaci indywidualnej działalności gospodarczej, czyli 67,5 proc. więcej w stosunku do 2012 roku, szacuje Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE).
Wliczając spółki prawa handlowego, w całym 2013 roku upadłość ogłosi około 1313 przedsiębiorstw, czyli o blisko 50 proc. więcej niż w 2012 roku. Szczyt upadłości przesunie się z pierwszych dwóch kwartałów 2013 r. na połowę roku.
Szansa w Rosji
– Mimo wkroczenia Rady Polityki Pieniężnej na ścieżkę obniżania stóp procentowych, w pierwszej połowie 2013 r. największym zagrożeniem jest i będzie słabnący popyt wewnętrzny spowodowany wzrostem bezrobocia oraz niską dynamiką płac – komentuje Andrzej Kochman, ekonomista KUKE. Zewnętrznym czynnikiem powodującym wzrost ryzyka prowadzenia działalności gospodarczej będą problemy gospodarcze strefy euro. Według KUKE w takiej sytuacji szansą dla polskich eksporterów jest rynek rosyjski. Już teraz notuje on relatywnie dużą dynamikę wzrostu wymiany handlowej z naszym krajem. Z danych Monitora Sądowego i Gospodarczego wynika, że sądy gospodarcze w I kwartale 2013 r. ogłosiły upadłość 235 przedsiębiorstw. Było to o 11,4 proc. więcej niż rok wcześniej oraz o 35,8 proc. więcej niż w I kwartale 2011 r., w którym ogłoszono 173 upadłości.
W budowlance wciąż źle
Podobnie jak w poprzednich kwartałach, wzrost poziomu bankructw można zaobserwować w branżach: meblarskiej, budowlanej, produkcji wyrobów metalowych oraz związanej z kulturą, rozrywką i rekreacją. W zestawieniu z marcem 2012 r. istotny spadek liczby upadłości widoczny był m.in. w branży zajmującej się produkcją pojazdów samochodowych i części, jak również w branżach związanych z wytwarzaniem i przetwarzaniem koksu i rafinacji ropy naftowej, magazynowaniem i działalnością pocztową, tekstyliami i odzieżą oraz poligrafią i reprodukcją. – Po stronie pozytywnych zjawisk zaobserwować można spadek liczby bankructw względem ostatniego kwartału 2012 roku. To efekt wolniejszego niż zakładano wchodzenia przez gospodarkę w recesję – zauważa Andrzej Kochman.
Co dalej?
Jak podaje Euler Hermes, upadłości odnotowane tylko w marcu mają silny negatywny efekt społeczny: firmy, które ogłosiły w tym czasie bankructwo, zatrudniały łącznie co najmniej 5,5 tys. osób. Najboleśniej na tle innych regionów efekty upadłości odczuwały województwa śląskie i dolnośląskie. Niepokojące dane z ostatniego miesiąca dotyczą szczególnie firm prowadzonych w postaci indywidualnej działalności. Ich udział w ogólnej liczbie upadłości wyniósł 36 proc. Dla porównania – w lutym było to jedynie 14 proc. Jak prognozują wywiadownie gospodarcze, w okresie kwiecień–maj sytuacja najprawdopodobniej jeszcze się pogorszy. Firmy oficjalnie zamkną wówczas rok i będą musiały odpowiedzieć sobie na pytanie: czy kontynuować działalność w obliczu strat, czy da się je odrobić, a dodatkowo przekonać do swojej decyzji wierzycieli. Niektórzy mogą jednak wybrać pogodzenie się z problemami i wnioskować o upadłość. – Efekty tych decyzji poznamy po kilku tygodniach. Tyle zwykle zabiera sądom rozpatrzenie podobnych spraw oraz publikacja orzeczeń. Skoro tylko 42 proc. spółek giełdowych odnotowało wzrost przychodów w czwartym kwartale (dwa lata temu było to ponad 80 proc. – red.) i jest to najniższa wartość tego wskaźnika od dołka z trzeciego kwartału 2009 r., to firmy zaczną bankrutować. Zwyczajnie nie doczekają do ożywienia – uważa Tomasz Starus z Euler Hermes.