Nasze e-maile, czaty, nagrania wideo, zdjęcia, dokumenty, dane logowania są udostępniane amerykańskiemu wywiadowi – jeśli korzystamy z oprogramowania jednej z dziewięciu wielkich firm technologicznych, w tym Microsoftu, Google'a, Apple'a, Facebooka, Yahoo, AOL'u czy Skype'a. Wkrótce ma dołączyć do nich Dropbox. Na śledzenie klientów tych firm amerykański rząd wydaje rocznie 20 mln dol. – wynika z dokumentów upublicznionych przez dzienniki "Guardian" i "Washington Post".
Chyba niewielu z nas się jeszcze łudzi, że nasze dane osobowe są bezpieczne – czy to w sieci, czy na naszych prywatnych komputerach do tejże sieci podłączonych. Kilka lat temu głośno było o podsłuchującym wszystkich i wszystko systemie Echelon, który reagował na hasła związane z terroryzmem. Teraz wyszła na jaw sprawa programu o nazwie PRISM, który również reaguje na kluczowe słowa, jednak ma jeszcze bardziej zaawansowane możliwości.
Czy polscy użytkownicy sieci powinni czuć się zagrożeni?
- Jeśli jest to prawda, to by oznaczało, że Polacy są w takim samym stopniu narażeni na działania wywiadowcze jak inni nie-Amerykanie – powiedział "Rz" Rik Ferguson, wiceprezes ds. bezpieczeństwa w Trend Micro, firmie zajmującej się bezpieczeństwem w internecie. – Program, którego zadaniem jest tak szeroka inwigilacja internautów, zapewne obsługuje wiele wersji językowych. Jednak sądzę, że PRISM skupia się przede wszystkim na językach, którymi mówi najwięcej ludzi na świecie, a ponadto na tych, które są kluczowe dla amerykańskiego wywiadu, tak jak chiński czy arabski.
Polskie służby tez mają dostęp do danych
- Operatorzy telekomunikacyjni także w Polsce mają obowiązek przechowywania i udostępniania uprawnionym służbom danych o naszych działaniach, jednak bezpośredni, niejawny do nich dostęp wydaje się nadużyciem – dodaje Arkadiusz Stanoszek z firmy CORE będącej dystrybutorem oprogramowania zabezpieczającego AVG na terenie Polski.