Prasa: wywiad USA zbiera dane z serwerów firm internetowych

Giganci technologiczni, w tym Microsoft, Apple i Facebook, dają pełen dostęp do naszych danych Agencji Bezpieczeństwa Narodowego USA. Śledzi nas program PRISM.

Publikacja: 07.06.2013 12:17

Prasa: wywiad USA zbiera dane z serwerów firm internetowych

Foto: Bloomberg

Nasze e-maile, czaty, nagrania wideo, zdjęcia, dokumenty, dane logowania są udostępniane amerykańskiemu wywiadowi – jeśli korzystamy z oprogramowania jednej z dziewięciu wielkich firm technologicznych, w tym Microsoftu, Google'a, Apple'a, Facebooka, Yahoo, AOL'u czy Skype'a. Wkrótce ma dołączyć do nich Dropbox. Na śledzenie klientów tych firm amerykański rząd wydaje rocznie 20 mln dol. – wynika z dokumentów upublicznionych przez dzienniki "Guardian" i  "Washington Post".

Chyba niewielu z nas się jeszcze łudzi, że nasze dane osobowe są bezpieczne – czy to w sieci, czy na naszych prywatnych komputerach do tejże sieci podłączonych. Kilka lat temu głośno było o podsłuchującym wszystkich i wszystko systemie Echelon, który reagował na hasła związane z terroryzmem. Teraz wyszła na jaw sprawa programu o nazwie PRISM, który również reaguje na kluczowe słowa, jednak ma jeszcze bardziej zaawansowane możliwości.

Czy polscy użytkownicy sieci powinni czuć się zagrożeni?

- Jeśli jest to prawda, to by oznaczało, że Polacy są w takim samym stopniu narażeni na działania wywiadowcze jak inni nie-Amerykanie – powiedział "Rz" Rik Ferguson, wiceprezes ds. bezpieczeństwa w Trend Micro, firmie zajmującej się bezpieczeństwem w internecie. – Program, którego zadaniem jest tak szeroka inwigilacja internautów, zapewne obsługuje wiele wersji językowych. Jednak sądzę, że PRISM skupia się przede wszystkim na językach, którymi mówi najwięcej ludzi na świecie, a ponadto na tych, które są kluczowe dla amerykańskiego wywiadu, tak jak chiński czy arabski.

Polskie służby tez mają dostęp do danych

- Operatorzy telekomunikacyjni także w Polsce mają obowiązek przechowywania i udostępniania uprawnionym służbom danych o naszych działaniach, jednak bezpośredni, niejawny do nich dostęp wydaje się nadużyciem – dodaje Arkadiusz Stanoszek z firmy CORE będącej dystrybutorem oprogramowania zabezpieczającego AVG na terenie Polski.

Informacja na temat PRISM wyciekła z tajnej prezentacji możliwości tego programu, którą przekazał dziennikarzom oficer Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). Program ten gromadzi wszelkie typy danych przekazywanych przez Internet. Prezentacja zawiera też informacje o drugim programie wywiadowczym noszącym nazwę BLARNEY.

- BLARNEY skupia się na informacjach z sieci, w tym na numerach IP komputerów czy lokalizacji telefonów. PRISM wnika w przesyłane przez Internet treści – mówi Rik Ferguson.

Gromadzone w ten sposób dane składają się na całościowy obraz tych użytkowników Internetu, którzy korzystają z produktów twórców oprogramowania i dostawców usług zamieszanych w sprawę PRISM. A ponieważ wymienieni giganci mają m.in. przytłaczający udział w rynku systemów operacyjnych, wyszukiwarek, serwisów wideo czy serwisów społecznościowych, oczywiste jest, że PRISM śledzi większość internautów na świecie. No, może z pominięciem Chin, Rosji czy Iranu, ale tamtejsze służby wywiadowcze mają własne sposoby na inwigilację swoich obywateli.

Oczywiście NSA nie gromadzi u siebie wszystkich możliwych danych, ale ma w nie stały wgląd i w razie potrzeby może stworzyć całościowy profil wybranego (czytaj: podejrzanego) użytkownika, zawierający informacje na temat jego skrzynki pocztowej, odwiedzanych miejsc, książki adresowej  czy zdjęć.

Czy to rzeczywiście wartościowe dane? Na ich podstawie powstają m.in. codzienne sprawozdania wywiadowcze, które otrzymuje prezydent Barrack Obama. Również co siódmy raport stworzony przez NSA korzysta z informacji uzyskanych przez PRISM.

Tu jednak nasuwa się pytanie: kto o swoich terrorystycznych zamierzeniach pisuje w mailach czy opowiada na filmach wideo publikowanych w sieci?

- Prawdziwi przestępcy mogący zagrozić obronności kraju stosują zaawansowane metody szyfrowania i przekazywania informacji, a rządowa inwigilacja może służyć głównie do kontroli przeciętnych obywateli podobnej do tej opisanej w powieści "Rok 1984" Orwella – uważa Arkadiusz Stanoszek.

Tajemniczy program PRISM

Historia PRISM sięga roku 2007, a więc kadencji prezydenta George'a W. Busha. Jako pierwszy przystąpił do tego programu Microsoft, w kolejnych latach dołączyły do niego Yahoo i Google. Żaden z uczestników nie był zmuszany do uczestnictwa w tej akcji. Wymienione w dokumencie firmy zaprzeczają temu, że PRISM w ogóle istnieje.

- Nigdy nie słyszeliśmy o programie PRISM. Nie dajemy dostępu do naszych serwerów żadnej agencji rządowej – stwierdził cytowany przez dziennik "Guardian" przedstawiciel Apple. To samo powiedział Joe Sullivan, szef bezpieczeństwa w Facebooku, który dodał: "Kiedy jesteśmy proszeni o przekazanie danych lub informacji o użytkownikach, ostrożnie analizujemy każde takie zapytanie pod kątem jego zgodności z prawem i w jego obrębie udzielamy odpowiedzi". W bardzo podobnym tonie wypowiedzieli się przedstawiciele Microsoftu i Yahoo.

"Google udostępnia rządowi dane tylko zgodnie z literą prawa, a każde takie żądanie jest wnikliwie analizowane. Od czasu do czasu pojawiają się doniesienia, że rzekomo stworzyliśmy dla rządu  'tylne drzwi' do naszych systemów, ale w Google nie ma żadnych 'tylnych drzwi', które dawałaby rządowi dostęp do prywatnych danych użytkowników" – brzmi oficjalne stanowisko Google'a.

Na końcu wypowiedział się szef wywiadu USA James R. Clapper, który zadał kłam temu, co stwierdzili giganci technologiczni. Potwierdził istnienie PRISM, dodając, że informacje zdobyte w ramach tego programu wykorzystywane są do obrony USA przed wieloma - głównie zewnętrznymi - zagrożeniami.

Biznes
Gigantyczne inwestycje Saudów w USA. Ceny mieszkań wyhamowały
Biznes
Te dane zaskakują. Polacy wiedzą o zagrożeniu, ale je bagatelizują?
Biznes
Donald Trump odstraszył zagranicznych turystów. USA stracą przez to miliardy
Biznes
Przełom w wojnie handlowej. Sprzedaż aut elektrycznych wystrzeliła
Biznes
Na Pomorzu przerzut wojsk ma być łatwiejszy