Rządowe plany oszczędnościowe tym razem biorą na celownik głównie ogromne sumy przeznaczane z kasy państwa na obronę narodową.
Wojsko zapowiada, że nie ruszy wynagrodzeń i należności za już podpisane kontrakty zbrojeniowe – ustaliła „Rz". Gen. Waldemar Skrzypczak, wiceszef resortu obrony ds. modernizacji, przyznaje, że w ministerstwie gotowe są już różne oszczędnościowe scenariusze. Trudno będzie ruszyć jednak wydatki wynikające z już podpisanych umów – z ok. 5,5 mld zł planowanych tegorocznych inwestycji niemal 3,5 mld zł już rozdysponowano w postaci zawartych kontraktów i przedpłat.
– Będziemy przede wszystkim chronić wydatki i inwestycje, od których zależy gotowość bojowa jednostek – zapewnia kmdr Janusz Walczak, dyrektor departamentu prasowo-informacyjnego MON. Nie wiadomo, czy uda się obronić wszystkie planowane na ten rok zakupy modernizacyjne. Ucierpieć mogą programy, które są z przemysłem negocjowane, ale nie podpisano jeszcze umów.
– Wciąż za mało jest w wojsku kontraktów wieloletnich, armia nadal zamawia przede wszystkim na krótki dystans, w biznesowo niekorzystnej rocznej perspektywie – zwraca uwagę Dominik Kimla, starszy analityk globalnej firmy doradczej Frost & Sullivan.
Według naszych ustaleń w MON już w tym tygodniu wydano rozkazy o wprowadzeniu ścisłej dyscypliny finansowej. Armia w najbliższych tygodniach dokona ponownej analizy zaplanowanych wydatków, głównie na wieloletnie inwestycje budowlane oraz zaopatrzenie biurowe i logistyczne. Przygotowywane są redukcje wydatków administracyjnych, delegacji, rozważane jest nawet przejściowe ograniczenie szkolenia wojsk.