Oczy świata zwrócone są na ukraiński Majdan, a facebookowe profile masy użytkowników wypełniają te same posty. A to wklei się filmik o dzielnych Ukraińcach ku pokrzepieniu serc, a to skomentuje się aktualny (czytaj: trendy) stan ducha w stylu „Pamiętamy o was”, itd. Zdjęcia piesków, dzieci i jedzenia zastępuje powaga i zaduma nad ofiarami. Wirtualna rzecz jasna, powierzchowna do bólu i koniunkturalna – bo jutro przecież może zatrząść się ziemia gdzieś w Mongolii i nowa tragedia do przeżywania gotowa. Jednak, dopóki Majdan trwa, społecznościowa brać powinna wysłać tam jakieś kwiaty i czekoladki z podziękowaniem za materiał do facebookowej kreacji. Bycie z Ukraińcami jest modne.
Twórca na topie
Nie tym jednak kierował się Mark Zuckerberg przejmując komunikator WhatsApp za 19 mld dolarów. Jan Koum, założyciel aplikacji, wychował się pod Kijowem. Udało mu się wymyślić komunikator na tyle inny i niebanalny, że społecznościowy gigant zapłacił za niego więcej niż Google podczas trzech lat ciągłego kupowania rozmaitych startupów. Ani ostatnio przejmowane przez niego inteligentne termostaty Nest przybliżające świat internetu rzeczy, ani izraelskie oprogramowanie do identyfikacji głosowej użytkowników SlickLogin, ani cała masa pozostałych 124 firm nie była w stanie przebić monstrualnych 19 mld dolarów wyłożonych z facebookowego portfela właśnie na WhatsApp. Co zatem ma WhatsApp, czego nie mają inni?
Nietypowa strategia
Lepiej powiedzieć, czego z założenia nie ma w tej aplikacji. Brian Acton, współzałożyciel WhatsApp, strategię i innowacyjność sprowadził do minimum – miało nie być reklam, gier i żadnych innych dodatków. Informatycy nie musieli godzinami wymyślać sposobów na monetyzację projektu, ponieważ każdy użytkownik za korzystanie z WhatsApp płaci rocznie jednego dolara. System nie przechowuje danych osobowych, nie trzeba siatki znajomych, bo aplikacja bazuje na kontaktach, które przynosi ze sobą użytkownik. Nie trzeba nawet mieć hasła i specjalnej nazwy użytkownika, bo WhatsApp do logowania wykorzystuje tylko numer telefonu. W efekcie nie wydano nawet centa na marketing.