Reklama

Majorka ma dosyć przyjezdnych

Ta wyspa żyje z turystyki, bo słynni lokalni szewcy wymierają. Najsłynniejsi szewcy w Europie chodzili właśnie z Majorki. Tam nadal robione są doskonałe buty, na przykład stamtąd pochodzi marka Farrutx.

Aktualizacja: 31.05.2016 14:33 Publikacja: 31.05.2016 13:41

Majorka ma dosyć przyjezdnych

Foto: 123rf.com

I z tego przed turystyką żyła Majorka. Mimo to mieszkańcy największej wyspy archipelagu Balearów uważają, że masowa turystyka nie pozawala im normalnie żyć.

Nie pamiętają, albo nie chcą pamiętać, że stali się ofiarą własnego sukcesu, na który zresztą ciężko pracowali.

Majorka jest także jednym z ulubionych kierunków wakacyjnych wyjazdów Polaków, którzy tak jak inni Europejczycy szukają miejsc bezpieczniejszych, niż Egipt, Tunezja, czy Turcja. I nadal na stronach największych polskich biur podróży można znaleźć całkiem interesujące oferty od 1,5 tys. za tygodniowy wyjazd z dwoma posiłkami w hotelu 3-gwiazdkowym. Oferta obowiązuje na czerwiec, do połowy lipca. Potem się robi drożej, a w sierpniu już bardzo drogo. A wolne miejsca nadal są.

Ale i tak sukces, na który Majorkańczycy tak ciężko pracowali zaczął ich przerastać. Zwłaszcza po tym, jak wielkie statki wycieczkowe zaczęły omijać porty bliskowschodnie i w rejsach po Morzu Śródziemnym zawijać do Palma de Mallorca. Teraz mieszkańcy głównego miasta na wyspie twierdzą, że kiedy wielkie wycieczkowce cumują w ich porcie, oni nie wychodzą z domu, bo ulicami nie da się przejść. Dlatego na murach pojawiły się napisy „Tourists go home". A lokalne organizacje zwolenników wyhamowania turystyki argumentują, że ich wyspa niedługo zostanie sprowadzona do roli parku tematycznego, w którym nikt nie mieszka i na noc jest zamykany na klucz. Planowane jest wprowadzenie zakazu wjazdu na wyspę samochodami, które nie są zarejestrowane na Majorce. A już w tej chwili pojawił się zakaz parkowania w pobliżu atrakcji turystycznych.

Nie zmienia to faktu, że Majorkanie doskonale z turystyki żyją. Utrzymują się z niej hotelarze, gastronomia, służba zdrowia, producenci i sprzedawcy pamiątek, także i lokalne władze, które obłożyły każdego przyjezdnego podatkiem, tzw eko-tax dającym roczne wpływy przekraczające 70 mln euro.

Reklama
Reklama

Władze Hiszpanii zapewniają, że protestuje tylko mała grupka mieszkańców, którzy nie rozumieją jak ważna jest turystyka i dla wyspy i dla całego kraju - wypracowuje ona 12 proc. PKB i daje zatrudnienie 16 proc. siły roboczej. Na Balearach ta proporcja rośnie do ponad 30 proc. zatrudnionych i 50 proc. PKB. Przy tym Hiszpanie potrafili przy wsparciu Unii Europejskiej wypracować model turystyki całorocznej i stworzyli ofertę także dla tych, którzy niekoniecznie muszą leżeć na plaży.

Jako pierwsze miasto ten gwałtowny wzrost popularności odczuła Barcelona, gdzie mieszkańcy nadmorskich apartamentów nadal protestują przeciwko napływowi turystów, którzy z nocy zrobili sobie dzień. Potem napływ turystów stał się problemem nie tylko na Majorce, ale i pozostałych wyspach archipelagu na Menorce, Ibizie i Formenterze, gdzie planowane jest opodatkowanie wjazdu aut z rejestracją spoza wyspy, a lokalny minister turystyki coraz częściej mówi o wyznaczeniu limitu przyjazdów na wyspę. Na Ibizie zaczyna powoli brakować wody,a lokalne władze też mówią o konieczności wyhamowania napływu turystów, bo w przeciwnym razie przestanie ona być atrakcyjna w przyszłości.

Biznes
Producenci napojów uciekają z systemu kaucyjnego
Biznes
Donald Trump traci cierpliwość. Nowe sankcje na Rosję na horyzoncie
Biznes
Gwarancje dla Ukrainy, AI ACT hamuje rozwój, zwrot Brukseli ws. aut spalinowych
Biznes
Polskie firmy chcą zamrożenia AI Act
Biznes
Nowe technologie nieodłączną częścią biznesu
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama