Czwarty zlot Żuka w Zakroczymiu

Wśród kolekcjonerów rośnie popularność niegdyś powszechnych, dostawczych Żuków.

Aktualizacja: 11.06.2017 08:48 Publikacja: 11.06.2017 08:22

Na zakroczymskim rynku 10 czerwca zebrało się 66 zabytkowych Żuków i innych polskich samochodów dostawczych.

Foto: Fotorzepa/ Robert Przybylski

Czwarty zlot Żuka odbył się 10 czerwca w Zakroczymiu. Przyjechało 66 samochodów, głównie Żuków, ale były też Nysy, Tarpany i kilka Polonezów Truck. Zawodnicy ściągnęli z całej Polski, najdalszy z Wejherowa. Najstarszym okazał się Żuk z 1963 roku z drzwiami otwieranymi pod wiatr. – Impreza staje się coraz popularniejsza. Na pierwszym rajdzie w Warszawie było 35 załóg – porównuje organizator rajdu Robert Brykała. Wskazuje, że co roku przybywa pięknie odrestaurowanych egzemplarzy Żuków.

W tym roku „samochodem zlotu” został Żuk pickup z 1964 roku. – Pracowałem nad nim 6 lat i zrobiłem go na oryginał – zapewnia właściciel auta Szymon Kraszewski. – Gdy zaczynałem remontować auto, części jeszcze można było znaleźć w sklepach. Mam nową, nieużywaną skrzynię biegów, blachy – wymienia. Dodaje, że blacharkę i prace lakiernicze zlecił specjalistom, resztę zrobił sam.

Do końca lat 90 Żuka można było kupić za 500 zł i to na nowych oponach, z badaniem technicznym i ubezpieczeniem. W tym roku ceny sięgają kilkunastu tysięcy za egzemplarze wymagające sporego remontu. Perfekcyjnie odrestaurowany Żuk towos (wersja towarowo-osobowa) z końca lat 60 wyceniany jest na kolekcjonerskim rynku na 60 tys. zł. Tyle oferowano właścicielowi, który odmówił sprzedaży.

Trafiają się także nieodrestaurowane perełki, jak 50-letni Żuk pickup, kupiony od pierwszego właściciela pod Szczecinem. Samochód ma wyraźne ślady napraw blacharskich, odchodzący lakier, wygląda zetem tak, jak wiele użytkowych aut w latach 70 i 80. Jest jednak w bardzo dobrym stanie technicznym – podczas kilkugodzinnego postoju na rynku w Zakroczymiu, z silnika nie kapnęła nawet kropla smaru. Auto ma 30-letnie gumy, które nie mają żadnych najmniejszych pęknięć. Jedynie maska jest nieoryginalna. Pierwszy właściciel zmienił silnik dolnozaworowy na górnozaworowy i przy okazji zamontował nową maskę, z płaskim wlotem powietrza.

Za kierownicami pojazdów siedzą młodzi ludzie. Dla dwudziesto- i trzydziestolatków to sposób na życie. Stowarzyszenie Złombol.pl, które jeździ na turystyczne rajdy głównie Żukami i było licznie reprezentowane na zlocie, zbiera fundusze na leczenie dzieci.

Żuk to także dobry środek podróży, gdy celem jest droga, a nie dotarcie do celu. Samochód niechętnie przekracza prędkość 70 km/h. Zmusza także do zbratania się z techniką. Organizator rajdu zamówił „na wszelki wypadek” lawetę. Jej kierowca już miał nadzieję na robotę, bo jeden Żuk nie odpalił. Właściciel wskazywał na przepaloną cewkę, ale okazało się, że cewka jest w porządku – stopił się tylko przewód doprowadzający do niej prąd. Po usunięciu stopionej izolacji silnik zagrał i ostatni Żuk opuścił zakroczymski rynek.

Biznes
Transformacja energetyczna mądrzej, ale niekoniecznie szybciej
Patronat Rzeczpospolitej
Przedsiębiorcy chcą sprawiedliwego traktowania przez organy podatkowe
Biznes
Jacht oligarchy ze złotym fortepianem idzie pod młotek
Biznes
Mesko będzie produkować 250 mln pocisków rocznie
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Biznes
Katastrofa Boeinga w Indiach, polska zbrojeniówka w impasie i powrót atomu