W przyszłym tygodniu Sejm zajmie się przyjętym przez Komisję Finansów Publicznych projektem ustawy frankowej, która ma wejść w życie z początkiem lipca.
Czytaj także: Banki walczą o zmiany w ustawie frankowej
Zgodnie z ustawą ma powstać fundusz konwersji, na który złożą się banki mające hipoteki walutowe i z którego finansowane mają być przewalutowania, co może kosztować sektor maksymalnie 2,5 mld zł w pierwszym pełnym roku obowiązywania.
Ustawa przewiduje, że wyłączone z niej będą banki w programach naprawczych, więc ich klienci nie będą mogli korzystać z przewalutowań, co wzbudza protesty kredytobiorców Getin Noble i BOŚ. Pojawia się zarzut, że to nierówne traktowanie klientów i zapis ten jest niekonstytucyjny. – Rozumiem te obawy, ale w toku prac nikt nie zaproponował lepszego rozwiązania – mówi Tadeusz Cymański, szef podkomisji ds. ustawy frankowej.
Kolejna kontrowersja to brak kryteriów dochodowych i majątkowych, które powodowałyby, że konwertować hipoteki mogłyby tylko (albo w pierwszej kolejności) osoby w najtrudniejszej sytuacji. To rodzi zarzut, że najwięcej nominalnie na konwersji, która wiązać się musi z przewalutowaniem po znacznie niższym kursie niż bieżący (bo inaczej dla klientów byłoby to mało opłacalne), najbardziej skorzystają najbogatsi frankowicze. Zdaniem Cymańskiego kryteriów takich być nie powinno, bo konwersja nie ma mieć charakteru pomocy w spłacie, ale dać możliwość obiecanego wyborcom dobrowolnego przewalutowania.