Prof. Jerzy Hausner: W samorządach kołdra coraz krótsza, a robi się zimno

Politycy PiS myślą w kategoriach państwa scentralizowanego. Mamy centralizowanie uprawnień i decentralizowanie kosztów. To już po prostu doktryna - mówi prof. Jerzy Hausner, b. wicepremier i minister gospodarki w rozmowie z Pawłem Rożyńskim.

Aktualizacja: 08.10.2020 09:55 Publikacja: 08.10.2020 07:17

Jerzy Hausner

Jerzy Hausner

Foto: fot. materiały prasowe

Jaka jest sytuacja finansowa samorządów w czasie pandemii? Czy może budzić niepokój?

Nie tylko może, ale musi. Sytuacja jest dramatycznie trudna. Ten dramatyzm wynika z kilku czynników. Po pierwsze, wiąże się ze zmianami systemowymi, które rząd Zjednoczonej Prawicy wprowadzał w poprzednich latach, np. zwolniono z podatku osoby do 26-roku życia, czy podwyższono płacę minimalną bez żadnej rekompensaty dla takiego pracodawcy, jakim są jednostki samorządu terytorialnego. Te zmiany systemowe obniżyły przychody podatkowe. W efekcie załamała się prognoza samorządów, a w oparciu o nią planują m.in. wydatki inwestycyjne.

Drugi czynnik wpływający negatywnie na sytuację samorządów to obniżenie aktywności gospodarczej w związku z pandemią i lockdownem. Bardzo ucierpiały np. firmy turystyczne, gastronomiczne, czy zajmujące się biznesem w sferze kultury.

I po trzecie, rząd narzuca dodatkowe obowiązki na władze samorządowe bez rekompensaty. Spójrzmy, jak wygląda funkcjonowanie oświaty, Pomijam już, że subwencja oświatowa nie nadąża za kosztami wynagrodzeń, a o tym decyduje rząd. Ale teraz mamy do czynienia z nowymi wymogami sanitarnymi. Za ich spełnienie odpowiadają szkoły i konsekwencji utrzymujące je samorządy.

Mamy więc do czynienia z czynnikami, które się kumulują w sytuacji ograniczonych możliwości finansowych. To wpłynie negatywnie na jakość życia mieszkańców i usług publicznych.

Kto najbardziej ucierpi?

Samorządy nie mogą z dnia na dzień zamknąć swojego programu remontowo-inwestycyjnego, bo mają zawarte umowy. W dodatku, gdyby tak zrobiły, przedsiębiorczość otrzymałaby kolejny cios. Dlatego nie mamy załamania inwestycji w miastach, lecz mniejszą dynamikę. Inaczej jest w małych gminach wiejskich. Tam jest dramat, nie ma z czego finansować działalności rozwojowej. Tam są cięte wydatki bieżące, np. na kulturę, co jest wyjątkowo niekorzystne.

Kołdra jest z każdej strony coraz krótsza, a robi się coraz zimniej.

Czy w efekcie mocno ucierpią inwestycje i absorpcja pieniędzy unijnych?

Ten problem występował już wcześniej, w okresie schyłkowym obecnej perspektywy unijnej, ale teraz się pogłębi. Pieniądze mogą być wydawane jeszcze przez trzy lata, ale po tym roku nie mogą już być kontraktowane. Wchodzimy w dołek przed kolejną perspektywą.

Samorządy mają jeszcze inny kłopot, nie mogą się dalej zadłużać. Już rząd PO-PSL zmniejszył im limity zadłużenia. Nawet te samorządy w dużych miastach, które mają relatywnie dobrą sytuację i mogłyby wydawać więcej, nie mogą tego robić. A w przypadku tworzenia specjalnych wehikułów, pieniądz staje się droższy.

Na to nakładają się rosnące szybko od kilku lat i już wysokie ceny wykonawstwa i materiałów budowlanych.

Dlaczego rząd traktuje samorządy po macoszemu i przykręca im śrubę? Czy powody są polityczne? W końcu wpływy PiS są tu mocno ograniczone.

Jeśli popatrzymy na to od strony politycznej, czyli „nasi-nie nasi" to na poziomie województw jest pół na pół. Ale już w miastach powyżej 50 tys. mieszkańców burmistrz z PiS należy do wyjątków.

Ewidentnie działa zasada „nasi-nie nasi". Wystarczy popatrzeć na wykorzystywanie takich funduszy jak drogowy. Faworyzowanie „naszych" widać szczególnie było w okresie przedwyborczym, kiedy miały miejsce wizyty ministrów i rozdawanie prezentów.

Ale w tym wszystkim decydujący jest inny czynnik – myślenie o państwie w kategoriach państwa scentralizowanego. Mamy centralizowanie uprawnień i decentralizowanie kosztów. To już po prostu doktryna państwowa. Państwo ma być scentralizowane i monocentrycznie zarządzane. Systematycznie podważana jest zasada podziału władzy.

Do tego dochodzi nieufność, na której zbudowane jest działanie państwa oraz mentalność ludzi, którzy muszą wszystko kontrolować. Jeśli czegoś nie kontrolują, to uważają, że im władza się wymyka. Jeśli czegoś nie kontrolują, to po co mają to umacniać.

Ale to jest osłabianie, a nawet niszczenie.

Mamy do czynienia z wieloma czynnikami. Niektóre mają charakter ustrojowy, inne kulturowy, a jeszcze inne polityczny. To jest pewien klimat. A jeszcze rząd zabiega, by ograniczyć pulę zdecentralizowanych pieniędzy unijnych, by dawać mniej na programy regionalne. Samorządy nawet te, które uznawane są „za swoje", ustawiane są w roli petenta: „Musicie nas prosić, a więc się podporządkowywać". To nie jest dobre.

*Podczas krakowskiego Spotkania Samorządów Gospodarczych i Lokalnych w czwartek prof. Jerzy Hausner przedstawi raport „Pomiędzy nadzwyczajnymi zadaniami a ograniczonymi możliwościami – samorząd terytorialny w czasie pandemii"

Rozmawiał Paweł Rożyński

Jaka jest sytuacja finansowa samorządów w czasie pandemii? Czy może budzić niepokój?

Nie tylko może, ale musi. Sytuacja jest dramatycznie trudna. Ten dramatyzm wynika z kilku czynników. Po pierwsze, wiąże się ze zmianami systemowymi, które rząd Zjednoczonej Prawicy wprowadzał w poprzednich latach, np. zwolniono z podatku osoby do 26-roku życia, czy podwyższono płacę minimalną bez żadnej rekompensaty dla takiego pracodawcy, jakim są jednostki samorządu terytorialnego. Te zmiany systemowe obniżyły przychody podatkowe. W efekcie załamała się prognoza samorządów, a w oparciu o nią planują m.in. wydatki inwestycyjne.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację