Warunki porozumienia są korzystne dla obu stron. Zyskujemy możliwość przesyłania do Polski kilkuset tysięcy ton paliw więcej. Niemal 20 proc. produkcji możejskiej rafinerii lokowane jest na rynkach łotewskim i estońskim. Wkrótce będzie ona tam trafiać odbudowaną drogą przez Renge. Natomiast ponad 50 proc. naszych produktów trafiało do tej pory na rynki zamorskie.
Tymczasem po likwidacji szarej strefy w Polsce znacząco wzrosło zapotrzebowanie na paliwa. Wielkość sprzedaży diesla przez PKN Orlen zwiększyła się od 2015 do 2018 r. o 45 proc., a benzyny o 21 proc. Ten wzrost zapotrzebowania w znacznej części pokryje nasza litewska rafineria. W ten sposób zwiększa się elastyczność operacyjna grupy i bezpieczeństwo paliwowe Polski.
Planujecie inwestycje w instalację pozwalającą na zwiększenie uzysku produktów o lepszej marży. Czy zbudujecie też rurę z rafinerii do portu w Kłajpedzie do przesyłu benzyn i diesla?
Na razie badamy możliwość obniżenia kosztów takiej inwestycji. Jedną z nich jest wykorzystanie istniejącej rury osłonowej i w niej wybudowanie rurociągu na produkty. Jednak nie jest to dziś nasz priorytet. Ważniejsze są analizy dotyczące budowy instalacji hydrokrakingu (pozwalającej na głębszy przerób baryłki ropy na paliwa – red.)
Większą produkcję Możejek na rynek polski i zwiększenie marż Orlenu odczują inwestorzy czy kierowcy? Taniejąca baryłka ropy zazwyczaj wolniej przekłada się na portfele klientów niż zwyżka na rynku surowców na wzrost cen.
Każde zwiększenie elastyczności logistycznej czy operacyjnej wpływa pozytywnie na marże. Jednak cena ropy naftowej jest tylko jedną ze składowych ceny paliw dla kierowców. Wpływa na nią także kurs dolara, bo w tej walucie kupujemy surowiec. Reagujemy na wahania cen zarówno dolara, jak i ropy. Widać to choćby po tym, że sprzedajemy litr diesla poniżej 5 zł, podczas gdy cena baryłki poszła znacząco w górę w ostatnim czasie, a dolar zdrożał. To dlatego, że musimy utrzymać ceny na poziomie akceptowalnym dla klientów odwiedzających nasze stacje. Dotyczy to także rynku hurtowego. Zaopatrują się u nas inne sieci, jak Shell czy BP. Jeśli bez powodów zwiększalibyśmy marże na sprzedaży, to znaleźliby innego dostawcę. A nam zależy na zwiększaniu ilości sprzedanych paliw. Jak widać, istnieje wiele rynkowych mechanizmów, które nie pozwalają nam na wprowadzanie nieuzasadnionych podwyżek zarówno dla klientów detalicznych, jak i hurtowych. Te argumenty chcemy zaprezentować także Komisji Europejskiej, rozmawiając o przejęciu Lotosu.