Dariusz Miłek, przewodniczący Rady Nadzorczej CCC: Kryzysy mnie mobilizują

Przy udanej emisji akcji i otrzymaniu pomocy z tarczy antykryzysowej, Spółka jest w stanie funkcjonować w obecnym kształcie do końca roku. Nawet przy dłuższym i silniejszym niż zakładanym kryzysie. Zmieniły się nagle warunki ścigania. Trzeba się szybko dostosować i jechać inaczej, z inną strategią. Finalnie nikt nie będzie pytał jak przebiegła trasa, ważne będzie kto został zwycięzcą - mówi Dariusz Miłek, przewodniczący Rady Nadzorczej CCC.

Aktualizacja: 23.04.2020 06:24 Publikacja: 22.04.2020 21:00

Dariusz Miłek, przewodniczący Rady Nadzorczej CCC: Kryzysy mnie mobilizują

Foto: materiały prasowe

Jak pan się czuje, ręka boli?

Która?

Ta, którą wedle własnej relacji trzyma pan siekierę, tnąc koszty.

Nie, nie boli. Oszczędzamy dość mocno. Musimy zmienić dotychczasowe zachowania firmy, gdyż nie wiadomo z czym się zmierzymy po epidemii. Świat nie wróci już do takiej normalności jaką znamy, będziemy inwestować tylko w to co niezbędne.

W jakim stanie jest dziś CCC?

Po dwóch latach wielkiego placu budowy i zainwestowaniu ponad 1 miliarda złotych w centrum logistyczne, systemy IT, przejęcia spółek rozwój sklepów i platform e-commercowych jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do sprzedaży, której obecnie praktycznie nie mamy w kanale detalicznym [ponad 1 200 sklepów]. W tych dwóch miesiącach, marcu i kwietniu, mogliśmy mieć ponad 1 miliard złotych obrotu. Tymczasem zostaliśmy z dużym zapasem wiosennych butów w magazynach, musimy się ułożyć z bankami, bo jeśli sytuacja potrwałaby dłużej, to mielibyśmy kłopot ze realizowaniem naszych bieżących zobowiązań. Priorytetem jest płynność - jest nam potrzebna także na nową kolekcję jesienną. Jeśli nie mamy przychodów z wiosny w sklepach musimy mieć inne środki finansowe na produkcję sezonu jesienno-zimowego. Sprzedażowo chcemy wyjść na prostą.

Jak idzie układanie się z bankami?

Szybko. Do takiego tempa zmusza nas również sytuacja i chęć sprawnego przeprowadzenia emisji nowych akcji. Sam, zgodnie z deklaracją, obejmę minimum taką liczbę akcji, która pozwoli mi co najmniej na utrzymanie obecnego udziału w spółce.

A maksymalnie? Cena, zgodnie z waszym planem, nie może być niższa niż 30 złotych, a do spółki ma w ten sposób trafić od 400 do 500 milionów.

Pozostanę przy słowie „minimum". Każde kolejne, może być już uznane za cenotwórcze. Ja prywatnie jestem przygotowany na tą emisję i podwyższenie kapitału CCC.

I na obronę spółki przed zwiększeniem zaangażowania zagranicznych funduszy w akcjonariacie? Te są bardzo aktywne w krótkiej sprzedaży waszych walorów.

Inwestorzy zagraniczni stanowią istotną cześć naszego akcjonariuszu, za co jesteśmy im wdzięczni. Spodziewamy się, że tych co grają na krótko po kryzysie nie będzie już w firmie. Uważamy, że w tej sytuacji powinien zostać wprowadzony zakaz gry na krótko. My mamy teraz status firmy zamrożonej – mamy towar na magazynach, poczyniliśmy wszystkie inwestycje, czekamy tylko aż się otworzy gospodarka i zaczniemy znów w pełni działać. Najważniejsze teraz, żeby utrzymać łańcuch dostaw – mamy wieloletnich partnerów, większość z nich produkuje tylko dla nas. W tym trudnym czasie muszą oni wykonywać swoją pracę na zmniejszonych zaliczkach, muszą przeczekać ten kryzys z nami. Tylko zrozumienie sytuacji po każdej stronie pozwoli na przetrwanie.

Rząd zapowiada tymczasem nowe regulacje, które mają uniemożliwiać przejmowanie polskich firm. To, patrząc na ich wartość giełdową, może teraz być teraz łatwiejsze, a przede wszystkim tanie. To jest realne zagrożenie i rzeczywiście przepisy są potrzebne?

Ten problem jest obecnie szeroko komentowany i podejrzewam, ze może być istotny w kontekście spółek strategicznych natomiast ja na chwilę obecną w CCC takiego ryzyka nie obserwuję. Istotne jest, żeby wygrać rywalizację rynkową również z zagranicznymi koncernami, bo przecież tarcze antykryzysowe są uchwalane w każdym kraju. Nie może być tak, że oni wrócą na nasz rynek bardziej wzmocnieni od nas i wejdą w niego jak w masło, bez żadnego oporu ze strony polskich przedsiębiorców.

Jak pan ocenia tarcze, antykryzysową i finansową? Bo na przykład Marcin Czyczerski, prezes CCC, występując na konferencji premiera Mateusza Morawieckiego, użył określenia „czapki z głów" i dziękował za dotychczasową pomoc.

Wspieram Zarząd w ich działaniach. Oczekiwania co do pomocy wszystkich dużych firm są spore. Bardzo ważny jest czas, bo wsparcie jest potrzebne tu i teraz. Za pracę ludzi musimy płacić już dziś, kilka miesięcy przed realną sprzedażą kolekcji. Chcemy utrzymać miejsca pracy. Człowiek, pracujący w fabryce przy maszynie za 3 000 złotych, może nie rozumieć tej całej sfery ekonomicznej i tego, co się stało. Dotrze do niego, gdy zobaczy, że znajomi stracili pracę, albo zamknęli zakład po sąsiedzku. To pracownicy są realnymi beneficjentami mechanizmów pomocowych. Prezes Marcin Czyczerski i pozostali członkowie zarządu CCC w tej sytuacji działają bardzo dynamicznie i konsekwentnie oraz doceniają wszystkich tak działających. Nie dziwi mnie więc jego ocena prac nad „Tarczami" i też ją podzielam. Pomoc wystartowała szybko. To nas cieszy. Jest to wielka szansa dla firm, żeby wyjść z tego nagłego kryzysu.

23 miliony złotych z tarczy antykryzysowej na dofinansowanie kosztów pracy macie już zagwarantowane.

To jest kropla w morzu potrzeb, ale każde wsparcie się liczy. Sklepy zostały tylko zamknięte, a nie zlikwidowane. Potrzebujemy rąk do pracy, gdy gospodarka znów zostanie otwarta. Nie zamierzamy więc zwalniać pracowników. Pamiętajmy, że my sami jako CCC tylko w 2019 roku zapłaciliśmy w Polsce 500 mln złotych podatków (np. cło, ZUS, PIT, CIT).

O jak dużą pomoc z tarcz antykryzysowych będziecie występować?

O każdą możliwą, tam gdzie spełniamy kryteria. Jesteśmy w pierwszym szeregu. Liczy się dynamika działań i takie CCC zbudowałem.

To widzieliśmy na wspomnianej przeze mnie konferencji premiera.

Jesteśmy transparentni – jak otrzymaliśmy pomoc i odczuliśmy szybkość działania to mówimy o tym otwarcie. Tu chodzi o 20 000 miejsc pracy, jakie CCC utrzymuje. Jesteśmy polską firmą, od zawsze płacimy wszystkie podatki w Polsce.

Konkretnie, na ile milionów złotych pomocy liczycie?

Skorzystamy z tego co będzie nam przysługiwać. Dziś pieniądz jest królem, daje stabilizację, utrzymuje płynność, pozwala tworzyć kolekcje, produkować buty i przygotować się do sezonu jesiennego. Pozwala także na zachowanie miejsc pracy.

Kiedy najpóźniej musicie dostać pomoc, aby przetrwać?

Jak najszybciej. Dysponujemy zasobami gotówki, ale jest ona potrzebna na bieżące zobowiązania, podatki, opłaty celne. Tym bardziej, jeśli chcemy otrzymać pomoc, to musimy być czyści pod tym względem, nie możemy z niczym nigdzie zalegać. Pieniądze z emisji są potrzebne na zabezpieczenie kolekcji na sezon jesień/zima. Przy udanej emisji i otrzymaniu pomocy z tarczy antykryzysowej, Spółka jest w stanie funkcjonować w obecnym kształcie do końca roku nawet przy dłuższym i silniejszym niż zakładanym kryzysie.

Jak duże macie w tej chwili zapasy w magazynach?

Na koniec kwartału ich wartość wynosiła około 2,5 miliarda złotych netto. W kwietniu, gdy doszła reszta kolekcji letniej, możemy mówić o kwocie jeszcze wyższej. Mam jednak nadzieję, że większość zapasów sprzedamy po otwarciu sklepów i galerii handlowych. Jeśli stanie się to w maju, to akurat trafimy w sezon sprzedaży obuwia letniego. Zapasy wiosenne zostaną na przyszły rok bez konieczności dodatkowych wydatków.

A jeżeli galerie nie zostaną otwarte w maju, a dopiero w czerwcu?

To będziemy mieli sprzedaż mniejszą o dodatkowe 500 milionów złotych, a zapasy większe o 250 milionów. Jeśli przeprowadzimy emisję akcji, dostaniemy wsparcie z BGK w wysokości około 250 milionów złotych, jesteśmy w stanie funkcjonować w takich realiach do końca roku. Pamiętajmy, że luzowanie obostrzeń widać już na wielu krajowych rynkach, także w Polsce. My odrobiliśmy pracę domową - jesteśmy przygotowani na kilka scenariuszy.

To jest największy kryzys w pana karierze?

To mój trzeci duży kryzys, ale dziś skala naszej działalności jest nieporównywalnie większa. W 2003 roku mieliśmy 300 mln obrotu, w 2008 roku 650 mln, a w tym miało to być nawet 7 mld. Faktem jest jednak, że jeszcze nigdy nie zamknęli nam sklepów. Kryzysy były różne, ale zawsze wychodziliśmy z nich obronną ręką. Mnie osobiście takie sytuacje jeszcze bardziej mobilizują. Jako pierwsi na GPW robimy teraz emisję nowych akcji, mówiąc w ten sposób, że to jest czas aby dołożyć do pieca, by ten ogień nie zgasł. Natomiast będziemy gasić wszystkie nierentowne projekty. Będziemy otwarcie trzymać stanowisko, że umowa zawarta przed epidemią, dziś nie może obowiązywać na takich samych warunkach. Nikt przecież nie powie, że metr kwadratowy sklepu w galerii będzie nadal wart tyle samo euro czynszu miesięcznie, szczególnie jeśli liczba klientów znacząco spadnie. Nie zamierzamy utrzymywać nierentownych sklepów. Przyszedł czas, aby wszystko dostosować do nowych realiów.

Zachowanie w stylu „nie mam pana płaszcza i co mi pan zrobi".

To nie do końca tak - wszyscy muszą trochę ustąpić i powiedzieć: „ok, przetrwajmy to razem". Jeśli nie zmienią się warunki dla wynajmujących powierzchnie handlowe w galeriach, to ci zamkną swoje biznesy. A jak to zrobią, to galerie będą puste. Jesteśmy na etapie renegocjowania umów, na pewno wszyscy chcą rozmawiać. Pewnie dlatego, że CCC to duży, znaczący klient i partner na wiele lat do przodu.

Taki „walczak" z pana, że nie będzie byle kryzys psuł biznesu i marzeń?

Tak mówią. Wie pan, to jest cały czas ten sam wyścig o udział w rynku, mamy tylko inną sytuację. Zmieniły się nagle warunki ścigania, pada deszcz, dziury w asfalcie, jest pod górę. Wszystkie scenariusze, które były wcześniej rozpisane i ustalenia z odprawy przed wyścigiem muszą się zmienić. Trzeba się szybko dostosować i jechać ten wyścig inaczej. Nie z prędkością 50 km/h, a 20, z inną strategią. Finalnie nikt nie będzie pytał jak się jechało, jak przebiegła trasa, ważny będzie kto został zwycięzcą.

Wygra pan?

Myślę, że jesteśmy do tego przygotowani. Mamy też z czego chudnąć. Nie będą nam potrzebne biznesy ze stopą rentowności niższą niż kilka proc., nie będziemy już ponosić tak dużych kosztów marketingowych.

Wycofa się pan ze wspierania sportu i finansowania na przykład drużyny kolarskiej?

Sport w tej sytuacji nie jest już w naszych priorytetach i będziemy znacząco zmniejszać zaangażowanie w ten projekt. Wspomniani przez pana sportowcy i sztab szkoleniowy sami poddali się redukcji pensji o połowę na cały rok 2020, oni bardzo nie chcą, żeby to wszystko się nagle rozsypało, chcą dokończyć sezon. Ale jeśli nie zaczną się ścigać, to i gaża mniejsza o połowę będzie też za duża. Postaramy się pomóc zespołowi w 2020 roku, ale na mocno zmienionych warunkach.

Jak zmieni się biznes po epidemii? Galerie handlowe zastąpi Internet?

Trudne pytanie, nie jestem bowiem wróżką. Sądzę jednak, że galerie nadal będą z powodzeniem funkcjonować. Jesteśmy uczestnikiem obu kanałów i obserwujemy, że online jest coraz droższy, a detal szczególnie przy nowych warunkach najmu, stanie się tańszy niż przed kryzysem. Im więcej uczestników handlu internetowego tym większa konkurencja, wyższe koszty marketingu. Niezmienne jest to, że najważniejszy jest produkt. Mamy silne marki jak Gino Rossi, Lasocki, Sprandi, Jenny Fairy, DeeZee. Mamy 2 duże fabryki obuwia w Polsce oraz blisko 35% całości sprzedaży w polskim rynku obuwniczym (w CEE 20%). Od 15 lat stale notujemy przyrosty obrotów, w tym roku sprzedamy pewnie ponad 60 mln par butów, wiemy jak działać na szeroką skalę i chcemy dalej tak funkcjonować. Na pewno nowa rzeczywistość zweryfikuje wiele biznesów, a sam rynek bardzo mocno się podzieli. Tacy jak my, pozostaną na pewno przy sklepach, tym bardziej, że pełnią one wiele funkcji, na przykład obsługują zwroty zakupów dokonanych w kanałach e-commerce. Dla nas są także elementem szerszego wielokanałowego systemu sprzedaży, który jest unikalny na rynku. Przewidujemy większą wrażliwość cenową klientów i szukanie najlepszej relacji jakoś-cena, co jako CCC bardzo dobrze adresujemy. Zmieni się także sam sposób wykonywania pracy. Zapewne już nie trzeba będzie być tak często na miejscu, w biurze. Nie będą w takim stopniu potrzebne podróże służbowe. To wszystko, kamyczek do kamyczka, przełoży się na koszty funkcjonowania. Może też być zupełnie inaczej. Wszyscy widzimy, co się stało ze światem po zamknięciu gospodarek. Każdy się boi o zdrowie, rodzinę, miejsce pracy. Po prostu o przyszłość. I albo się do tego przyzwyczaimy i będziemy funkcjonować w zgodzie z pewnymi wytycznymi i obostrzeniami, albo zostanie szybko wynaleziona szczepionka i będziemy wracać do normalności, albo będzie tak jak teraz i będziemy zdrowi ale biedni. Ja mam przekonanie, że niezależnie od scenariusza przetrwamy, wzmocnimy się i jeszcze wrócimy na białym koniu.

Jak pan się czuje, ręka boli?

Która?

Pozostało 100% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację