Jan Pamuła: Brakuje strategii dla lotnictwa

W Polsce powinny być może trzy porty międzynarodowe – centralny w Warszawie, jedno lotnisko na północy w Gdańsku i jedno na południu w Krakowie – mówi prezes portu Kraków-Balice Jan Pamuła.

Aktualizacja: 28.01.2016 06:08 Publikacja: 27.01.2016 20:00

Jan Pamuła: Brakuje strategii dla lotnictwa

Foto: materiały prasowe

Rz: W tym roku zakończenie najważniejszych inwestycji i chociaż mamy dopiero koniec stycznia, już jest czterech nowych przewoźników – Air France, SAS, Iberia, Aegean Airlines. W jakim kierunku teraz będzie się rozwijało krakowskie lotnisko?

Jan Pamuła: Rzeczywiście, znów mieliśmy rekordową liczbę pasażerów – 4,2 mln w 2015 r. Ale ściągamy nowe linie, żeby pasażerowi mieli wybór. Inwestujemy, żeby latali jak najwygodniej. W tej chwili operuje u nas 21 przewoźników odlatujących z lotniska im. Jana Pawła II. To naprawdę niezły wynik jak na port regionalny. Mamy u nas linie tradycyjne – Lufthansę, British Airways, Air France, KLM, oczywiście LOT, ale i niskokosztowe – easyJeta czy Ryanaira. Bo ludzie chcą również latać tanio.

Mamy dzisiaj ponad 80 połączeń, z czarterami prawie 100. Kiedy przychodziłem do spółki w 2008 r. było ich 17. Wzrosła wartość spółki: była warta nieco ponad 100 mln, dziś prawie miliard. Oczywiście dużo inwestujemy. Jest nowy terminal, musimy jeszcze wyremontować drogę startów i lądowania, co jest niemożliwe przy utrzymaniu ruchu. Możliwa jest natomiast budowa nowoczesnego pasa startowego, bez konieczności zamykania bądź ograniczania ruchu na lotnisku. Planujemy w tym roku zgromadzić wszystkie dokumenty i na początku 2017 r. zacząć tę inwestycję.

Planujemy również uruchomić bazę paliwową na lotnisku. Myślimy o terminalu rozładowczym, do którego paliwo byłoby dostarczane rurociągiem z nieodległej bazy firmy paliwowej. Taki transport jest bardziej przyjazny dla środowiska, a jednocześnie logiczne jest, by dystrybucja była bezpośrednio na lotnisku.

W tym roku w Kraków będzie centrum obchodów Światowych Dni Młodzieży. Tak wielkie skupienie ludzi to dla portu wielkie wyzwanie, m.in. pod względem bezpieczeństwa. Jak się do tego przygotujecie?

Oprócz Światowych Dni Młodzieży będziemy mieli jeszcze targi lotnicze Routes Europe i szczyt NATO, który odbędzie się w częściowo także w Krakowie. I wiem, że władze i w Krakowie, i w Warszawie są zdeterminowane, żeby Dni Młodzieży zostały odpowiednio przygotowane. A my jesteśmy gotowi i na Dni Młodzieży, i na inne wydarzenia. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.

O bezpieczeństwo dbamy sami. Od początku byłem zwolennikiem takiego rozwiązania. Stawiałem na własną kadrę, szkoliliśmy własnych pracowników już na rok przed przejęciem od Straży Granicznej odpowiedzialności za bezpieczeństwo. To prawda, takie rozwiązanie jest droższe, ale dla mnie bezpieczeństwo na lotnisku jest ważniejsze od wyniku ekonomicznego. Własna służba może być odpowiednio nadzorowana i rozliczana, karana lub nagradzana. Nie mówiąc o tym, że tylko oni „czują lotnisko". To nie jest taka sama praca, jak przy pilnowaniu placu budowy czy stadionu. W tej chwili mamy na lotnisku 250 pracowników ochrony, tylu jest ich potrzebnych zgodnie z przepisami.

Czy w układaniu planów na przyszłość nie brakuje panu strategii dla polskiego transportu lotniczego?

Brakuje i mam nadzieję, że wkrótce będzie taka strategia. Nasze lotnisko ma siedem codziennych połączeń z Lotniskiem im. Chopina, do stolicy kilka razy dziennie jeździ pendolino. Samoloty są wypełnione, pendolino też. Czyli wszystko działa, jeśli chodzi o Kraków i Warszawę. Ale strategia jest potrzebna, żeby było jasne, w co branża w Polsce powinna inwestować. Przecież są takie lotniska, które nie wiadomo, po co wybudowano. Moim zdaniem w Polsce powinny być może trzy porty międzynarodowe – centralny w Warszawie, może nawet duport Warszawa/Modlin, ale o tym musi zdecydować właściciel, poza tym jedno lotnisko na północy w Gdańsku i jedno na południu w Krakowie. Pozostałe jedynie w przypadku, kiedy samorząd jest je w stanie utrzymać. Rozumiem, że taką strategię, i to nie tylko dla samego lotnictwa, ale dla całej branży transportowej w Polsce, powinny przygotować przy naszej współpracy wyspecjalizowane firmy na zamówienie rządu. Bo głos praktyków musi zostać wysłuchany.

Popularność Krakowa wynika głównie z tego, że jest wielką atrakcją turystyczną. Jak udało się panu uniknąć dominacji linii niskokosztowych?

Od początku postawiliśmy na linie tradycyjne, ponieważ są stabilne. Dzisiaj nie martwię się, że gdyby jedna linia zrezygnowała, to lotnisko będzie bardzo zubożone. Wśród 21 linii jest sześć linii tanich, a reszta tradycyjne.

Chciałby pan mieć rejs długodystansowy z Krakowa?

Cały czas walczę o połączenie Kraków–Chicago. Nasza część Polski jest naturalnym rynkiem dla takiego rejsu. Jego likwidacja była niemądrą decyzją LOT. Mam nadzieję, że z nowymi prezesem porozumiemy się w tej sprawie. W tej chwili na 100 tys. osób, które latają z Polski do USA, połowa to pasażerowie z Małopolski. Szkoda, że najczęściej latają obcymi przewoźnikami, bo wolałbym, żeby na tym zarabiał LOT. Nie ukrywam, że o takim połączeniu rozmawiamy także z liniami amerykańskimi, ale wolałbym, żeby to był LOT.

Chcielibyśmy mieć jakieś połączenie arabskie, rozmowy w tej sprawie trwają. No i bardzo nas interesuje Stambuł. Turkish Airlines chciałby latać z Krakowa, ale jest blokowany przez LOT. O reszcie pewnie nam powie strategia dla naszej branży. Bardzo na nią czekamy.

Kraków nie ma rozbudowanej bazy czarterów, jak chociażby Katowice. Jaki jest tego powód?

Bo krakowianie dobrze potrafią liczyć. Swoje wakacje najczęściej kupują w sieci i do nich dopasowują wyloty. W ten sposób nie są sztywno związani z terminami wakacji 7- czy 14-dniowych. Zamiast czarterów mamy dobrze rozbudowaną sieć połączeń linii niskokosztowych z miejscowościami wakacyjnymi. To świadoma strategia.

CV

Jan Pamuła jest doktorem nauk ekonomicznych, absolwentem Akademii Ekonomicznej w Krakowie. W latach 1991–1993 przewodniczył Komisji Transportu, Handlu i Łączności. Wykładowca Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i Małopolskiej Wyższej Szkoły Ekonomicznej. Prezesem MPL im. Jana Pawła II Kraków-Balice jest od lipca 2008 r.

Rz: W tym roku zakończenie najważniejszych inwestycji i chociaż mamy dopiero koniec stycznia, już jest czterech nowych przewoźników – Air France, SAS, Iberia, Aegean Airlines. W jakim kierunku teraz będzie się rozwijało krakowskie lotnisko?

Jan Pamuła: Rzeczywiście, znów mieliśmy rekordową liczbę pasażerów – 4,2 mln w 2015 r. Ale ściągamy nowe linie, żeby pasażerowi mieli wybór. Inwestujemy, żeby latali jak najwygodniej. W tej chwili operuje u nas 21 przewoźników odlatujących z lotniska im. Jana Pawła II. To naprawdę niezły wynik jak na port regionalny. Mamy u nas linie tradycyjne – Lufthansę, British Airways, Air France, KLM, oczywiście LOT, ale i niskokosztowe – easyJeta czy Ryanaira. Bo ludzie chcą również latać tanio.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację