Plus Minus: Porzuca pan Platformę Obywatelską, bo zawarła koalicję z SLD na wybory europejskie, i na dodatek twierdzi pan, że ta koalicja stawia pod znakiem zapytania całą pana działalność publiczną. Czy po 30 latach od upadku komunizmu ma znaczenie, kto był kim w PRL?
Jan Rulewski: Rozstaję się z PO, lecz oznacza to nadal partnerstwo przy wspieraniu konstytucyjnego państwa, członkostwa w Unii Europejskiej, samorządności. I niezmiennie – bycie kolegą. Pyta mnie pani, czy mamy pamiętać. Tak. Musimy pamiętać. Żyją jeszcze ludzie ciężko doświadczeni, prześladowani w minionym systemie i widzą, że ci, którzy w PRL świetnie funkcjonowali, czerpali profity z przynależności do partii władzy, w demokratycznej Polsce nadal zajmują uprzywilejowane pozycje. Niektórzy z nich znaleźli się na naszej liście tzw. kandydatów demokratycznych. Przy czym zaznaczam, że nie chodzi mi tyko o profity finansowe, ale też o pamięć.
Co pana szczególnie razi?
Wiele osób z tej Koalicji Europejskiej powtarza, że przeszkadza im Instytut Pamięci Narodowej, i krzyczą, że należy rozwiązać tę instytucję. Otóż ja się głęboko temu przeciwstawiam. Nawet jeżeli IPN nadepnął komuś na odcisk, to jednak wykonuje olbrzymią pracę edukacyjną. Odkrywa złe zachowania, ale pokazuje, że oprócz ksiąg hańby pisaliśmy też księgi honoru.
Ma pan na myśli badania dotyczące żołnierzy wyklętych czy poszukiwania miejsc pochówku ludzi pomordowanych w okresie stalinowskim, prowadzone przez prof. Krzysztofa Szwagrzyka?