- Wrzesień i październik to czas żniw dla wynajmujących mieszkania w miastach akademickich. Jednak zmniejszająca się liczba studentów powoduje, że właściciele lokali zaczęli obniżać stawki najmu - zwraca uwagę Bartłomiej Baranowski, analityk rynku nieruchomości portalu Domiporta.pl. - Dotyczy to mniejszych ośrodków akademickich.
Dodaje, że stan publicznych akademików od lat jest źródłem niezliczonych żartów i anegdot. - Mimo systematycznych remontów i stopniowej poprawy jakości, uczelniane akademiki wciąż przegrywają pod względem jakości z rynkiem najmu prywatnego - podkreśla Bartłomiej Baranowski.
Przypomina, że pod koniec 2018 roku w polskich uczelniach kształciło się 1,2 mln osób. - I choć było to o 62 tys. mniej niż w poprzednim roku, to wciąż liczba studentów znacznie przekracza liczbę dostępnych miejsc w akademikach - przypomina Bartłomiej Baranowski. - Według danych GUS tych pod koniec 2018 r. było zaledwie 484, a liczba łóżek to jedynie 126 tys. Nie wiadomo dokładnie, ilu studentów poszukuje jakiegoś lokum na studia, a ilu mieszka w czasie nauki w domu rodzinnym, ale przyjmując na podstawie ubiegłorocznego badania sondażowego przeprowadzonego przez serwis Domiporta, że tych ostatnich jest 24 proc., można szacować, że publiczne akademiki zaspokajają potrzeby mieszkaniowe niespełna 14 proc. studentów.
Niski standard
Ale, jak podkreśla, Bartłomiej Baranowski, publiczne akademiki niekoniecznie pękają w szwach. - Od lat obserwuje się wzrastający wskaźnik nieobsadzonych lokali - zauważa. - W roku akademickim 2017/18 obłożenie pokoi ogółem wyniosło niecałe 76 proc. I to pomimo zmniejszającej się liczby domów akademickich. Jeszcze w 2000 roku baza noclegowa dla studentów, w akademikach publicznych i prywatnych mogła pomieścić prawie 144 tys. studentów. W 2017 liczba miejsc w domach akademickich zmniejszyła się do zaledwie 96 tys. - czyli o 33 proc.