Kosiniak-Kamysz: Cel w kampanii prezydenckiej? Zwycięstwo

Prezydent musi trafnie odczytywać marzenia Polaków – mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL.

Aktualizacja: 02.01.2020 08:10 Publikacja: 01.01.2020 18:44

Kosiniak-Kamysz: Cel w kampanii prezydenckiej? Zwycięstwo

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Co pana zdaniem rok 2019 zmienił w polskiej polityce?

Zmienia się układ sił i nie ma monopolu dwóch partii. To, co niektórzy wróżyli na początku 2019 roku, czyli istnienie i przetrwanie tylko dwóch obozów politycznych, nie stało się faktem. Wybory parlamentarne zadały kłam tej tezie. Trzy siły polityczne wyszły z nich bardziej wzmocnione niż dwie największe formacje. Pierwszy wniosek: Polska nie jest biało-czarna, jest miejsce na wiele odcieni. Polityka dwubiegunowa się kończy, chociaż na dobre może się zakończyć dopiero po wyborach prezydenckich, jeśli do II tury wejdzie osoba spoza dwóch głównych sił. Mam zamiar to właśnie zrobić. Wszystko jest na dobrej drodze.

Wiele osób jest przekonanych, że PSL się wzmocnił w tym roku, również dzięki sojuszowi z Pawłem Kukizem. Ale czy ma pan ma pomysł, jak to poszerzyć?

W polityce nic nie jest dane raz na zawsze. Są partie, których byt nie trwał nawet 12 miesięcy. Wszystko może być ulotne. Jaka jest strategia? Poszerzenie Koalicji Polskiej przy jednoczesnym wzmocnieniu sojuszu, o którym pan wspomniał – z Kukiz'15, z Unią Europejskich Demokratów, ze środowiskiem konserwatystów Marka Biernackiego czy z przedsiębiorcami, rzemieślnikami. Wywiązywanie się ze zobowiązań, które podjęliśmy, ale i ściąganie nowych środowisk. W 2019 roku zdobyliśmy przyczółki w miastach, ale w kolejnych latach nie będziemy też odpuszczać terenów wiejskich. Tam rozczarowanie PiS będzie coraz większe z upływem lat. Co więcej, efekty wyborcze programów socjalnych zostały już skonsumowane. Już teraz inaczej patrzy się na program 500+ i na jego oddziaływanie politycznie. Jest nowa przestrzeń poza wielkimi miastami do zdobywania poparcia. To wyzwanie dla nas na kolejny rok.

Co w takim razie z wyborami prezydenckimi? Co w tej kampanii jest celem strategicznym?

Cel zawsze jest jeden. Zwycięstwo. Wejście do II tury i wygranie z prezydentem Andrzejem Dudą. Pierwszym zadaniem będzie przywrócenie wspólnoty, odbudowa relacji między Polakami i zbudowanie Polski przyszłości.

Czyli? To brzmi mgliście.

Tradycja, kultura, tożsamość – to nasze korzenie. One dają możliwość wzrostu. To dobry fundament. Ale w prezydenturze chcę myśleć nie tylko o tym, co było, ale też wspólnie budować Polskę przyszłości.

Tylko jaka ta Polska ma być?

To przede wszystkim Polska, w której zmniejszają się różnice; między dużymi miastami a mniejszymi miejscowościami i ośrodkami, przede wszystkim poprzez likwidację barier ekonomicznych. Dziś dzięki infrastrukturze te różnice geograficzne są mniejsze niż 30–50 lat temu. Są za to bariery ekonomiczne, niezależne od miejsca urodzenia. Tu trzeba wyrównania szans. I nie ma znaczenia, czy ktoś urodził się w dużej Warszawie czy w małej miejscowości. W każdym miejscu są ludzie, którzy nie widzą dla siebie perspektyw. To trzeba zmienić. To jest dążenie do tego, by niezależnie od miejsca i statusu każdy miał takie samo prawo do zdobywania szczytów. To trzeba umożliwić każdemu. Życie w bezpiecznym, dobrym środowisku. Nie oznacza to tylko bezpieczeństwa militarnego, czy spokoju wewnętrznego, ale też bezpieczeństwo socjalne i zdrowotne. Życie w dobrym środowisku to też to, czym oddychamy, gdzie żyjemy, i to, co zostawimy następnym pokoleniom, naszym dzieciom, wnukom. Polska przyszłości musi też wykorzystać swój potencjał, również gospodarczy. Ale nie tylko przez konsumpcję jak to dzieje się teraz, ale też przez inwestycje. To też silne samorządy i samostanowienie, również wprowadzające zasady demokracji bezpośredniej tam, gdzie to tylko możliwe.

Aby ten plan realizować, musi pan wejść do II tury i wygrać. PSL jednak historycznie osiąga w wyborach prezydenckich bardzo słabe wyniki.

Po pierwsze, mam już przekonanie, że nie jestem już tylko kandydatem PSL, ale wielu różnych środowisk politycznych, społecznych i obywatelskich. Np. w Ciechanowie, gdzie ostatnio byłem, wiele osób na świątecznym spotkaniu podchodziło do mnie i mówiło, że powinienem kandydować. To samo słyszę podczas podróży, gdy zatrzymuje się na przykład na stacji benzynowej czy gdy robię zakupy, takich sytuacji jest wiele. Wszyscy z tym samym przesłaniem: chcą bym kandydował i trzymają kciuki. To daje mi poczucie bycia kandydatem nie tylko jednej czy drugiej formacji, ale też mam poczucie bycia kandydatem obywatelskim. Tego by nie było bez przełamania duopolu w wyborach do Sejmu. Jeśli mamy zburzyć mury podziału między Polakami dzielące Polskę, to prezydentem musi być ktoś spoza PO i PiS. 15 lat to prezydenci z PiS czy z PO. A mur podziału rośnie coraz wyżej. Czas z tym skończyć.

Każdy w kampanii zapowiadał i zapowiada zresztą teraz też, że będzie „prezydentem wszystkich Polaków".

Nie spełnili i nie spełniają oczekiwań, chociaż prezydent Aleksander Kwaśniewski był tego najbliżej. Do niego to pasowało, dbał o różne środowiska, np. w trakcie wchodzenia do Unii Europejskiej. Dwa obozy sprawiają, że ten podział jest coraz większy. Prezydent spoza nich jest w stanie łączyć w trudnych momentach lub w trudnych momentach rozstrzygać. Mam nadzieję, że w 2020 roku to przełamanie nastąpi, dlatego startuję.

Znamy już opowieść o centrum i przełamywaniu murów podziału. Pytanie, czy w kampanii będzie pan mówił coś nowego.

Ta opowieść będzie wszechstronna, bo i prezydent musi taki być. Start w wyborach prezydenckich to zupełnie inna konkurencja i inny rodzaj propozycji niż start w wyborach parlamentarnych. Będzie nie tylko merytoryczna, ale też o wizji, w jakim kierunku Polska ma się rozwijać. Prezydent musi trafnie odczytywać marzenia Polaków o jak najlepszym miejscu do życia.

Wracając do duopolu, to chyba jednak dyskusja o praworządności i sądach ten duopol umacnia.

Jeśli to ma tylko umocnić polityczną wojnę domową, to właśnie dlatego nic z tego dobrego dla Polaków nie wyniknie. Właśnie przez to, że ten spór polityczny będzie się umacniał nic dobrego nie wyniknie ani w wymiarze sprawiedliwości, ani w służbie zdrowia, ani w gospodarce. To może być trwałe zerwanie więzi międzyludzkich, to nie jest coś do odtworzenia w krótkim czasie. Tu nie wystarczy proste przyjęcie ustawy w jeden dzień.

To też wymaga przyznania, że obie strony radykalizują swoje przesłanie i działania.

Już to przyznałem. Ostatnie dziesięć lat to gigantyczny wzrost podziałów, utraty autorytetów. Ja rozumiem, że dla jednego i drugiego obozu konflikt był tym, co ich żywi. Tylko dlaczego Polacy mają ponosić konsekwencję politycznej wojny PiS i PO.

Czyli powrót Donalda Tuska do polskiej polityki to też powrót do budowania duopolu?

Tusk też musi wsłuchiwać się w głos formacji politycznych, które tworzą EPL. Tam nie jest tylko PO. Ja rozumiem jego honorowe przewodnictwo w tej formacji, ale ta rola powinna być bardziej związaną z szukaniem wspólnych elementów, a nie prowadzeniem wojny politycznej. Tusk nie podjął wyzwania startu politycznego, teraz w inny sposób próbuje odegrać w polityce rolę.

Czy pana kampania czymś nas zaskoczy? Tak jak mówiłem, Polacy już chyba pana znają.

Doświadczenie w polityce to też atut. Tak samo jak trudne decyzje, które trzeba było podejmować. Te przyjemne, jak wydłużanie urlopów rodzicielskich, doświadczenie kierowania partią i ministerstwem. PSL udało się nam wzmocnić o 100 proc., jeśli chodzi o poparcie – w cztery lata. Mam też doświadczenia w łączeniu, budowaniu wsparcia dla pomysłów i wartości. To, że człowiek ma doświadczenie polityczne przed tym, jak zostanie prezydentem RP, to powinno działać na korzyść. Rozumiem, że nowi politycy na starcie bardziej przyciągają uwagę, ale jak się okazuje później, warto postawić na tych, którzy już czegoś dokonali.

Argument przeciwko pana kandydaturze jest też taki, że w II turze nie przekona pan do siebie wyborców lewicy.

Jako minister nie miałem problemów z przekonywaniem lewicy do moich projektów. Ostatnio byłem na 35-leciu Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, to przecież lewicowe środowisko i powitanie, entuzjazm było na tym spotkaniu widać. Dla wielu osób z lewicy nie będę przeszkodą – taka jest moja teza po tym spotkaniu. Nigdy nie powiem, że lewica jest nic nie warta. To jest zasadnicza różnica. Nie we wszystkim się zgadzam, ale możemy się porozumieć w wielu kwestiach. Zresztą to dzięki mojej decyzji o budowie Koalicji Polskiej lewica mogła się w 2019 roku zjednoczyć. Mówiąc z przymrużeniem oka, jakiś dług wdzięczności chyba lewica wobec mnie ma.

PiS w 2020 roku czeka stagnacja, a nawet – jak mówi prof. Dudek – zmierzch. Jak pan definiuje teraz sytuację obozu władzy?

Tego w wynikach nie widać. Byłbym ostrożny z takimi wnioskami. PiS dostało więcej głosów niż w 2015 roku. Wiele będzie zależeć od sytuacji gospodarczej i jaki będzie wynik wyborów prezydenckich. Zużycie władzy zawsze następuje. Ta kadencja dla PiS będzie naturalnie trudniejsza.

Prezydent Duda też się zużył?

Pracowitości nie można mu odmówić, ale pytanie, czy są efekty tej pracy? Można dużo jeździć i dużo mówić, ale nie mieć sprawczości. To jest problem tej prezydentury: brak samodzielności, sprawczości i brak wizji. Dlatego też startuję. Ja biorę odpowiedzialność na siebie. Jako jedyny lider polityczny brałem udział w debatach, jako jedyny kandyduję na prezydenta. Moje działania nie będą zależne od tego, co powie prezes czy przewodniczący. Będę słuchał tylko moich rodaków. Coś się dziwnego w polskiej polityce dzieje, skoro liderzy – poza mną – nie biorą tej odpowiedzialności na siebie. Schetyna nie chciał być ani prezydentem, ani premierem. Jak Jarosław Kaczyński.

Jak opozycja powinna zachowywać się wobec słów Putina o historii? Popierać rząd czy go krytykować jak Platforma?

Podpisałbym się pod słowami z listu premiera Morawieckiego. Myślę, że prezydent Władimir Putin tylko na to liczy, że jego kłamliwe, ohydne wypowiedzi nas podzielą. W takich sytuacjach rolą opozycji jest wzmacniać głos rządzących. Politycy, władze państwowe, dyplomacja muszą robić swoje, ale też jako obywatele musimy stanąć w obronie prawdy historycznej. Dlatego zaproponowałem akcje wysyłania listów sprzeciwu wobec słów Putina do ambasadora Rosji w Polsce. Namawiam też Polaków mieszkających za granicą do wysyłania listów do ambasad Rosji tam, gdzie mieszkają. Gotowy list można znaleźć na stronie internetowej PSL i na naszych mediach społecznościowych. To ważne, żeby pokazać, że w sprawie prawdy historycznej nie da się nas podzielić.

Co pana zdaniem rok 2019 zmienił w polskiej polityce?

Zmienia się układ sił i nie ma monopolu dwóch partii. To, co niektórzy wróżyli na początku 2019 roku, czyli istnienie i przetrwanie tylko dwóch obozów politycznych, nie stało się faktem. Wybory parlamentarne zadały kłam tej tezie. Trzy siły polityczne wyszły z nich bardziej wzmocnione niż dwie największe formacje. Pierwszy wniosek: Polska nie jest biało-czarna, jest miejsce na wiele odcieni. Polityka dwubiegunowa się kończy, chociaż na dobre może się zakończyć dopiero po wyborach prezydenckich, jeśli do II tury wejdzie osoba spoza dwóch głównych sił. Mam zamiar to właśnie zrobić. Wszystko jest na dobrej drodze.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Wydarzenia
#RZECZo...: Powiedzieli nam
Wydarzenia
Kalendarium Powstania Warszawskiego