Kiedy trzy tygodnie temu pisałem o tym, jak zacząć pić wino, sugerowałem ćwiczenie: weźcie sobie, P.T. Czytelnicy, trzy lampki wina z tego samego szczepu, ale z różnych regionów, o różnych cenach – i porównajcie. Dyskonty zaproponowały coś innego: weźcie dwa różne nowozelandzkie sauvignon blanc i porównajcie. OK, wyzwanie podjęte.
Najpierw jednak ostrzeżenie meteo. Otóż trudno o wybór gorszego czasu na wprowadzanie tych win, wszak oba sprawdzą się znakomicie na tarasie lub na leżaczku w ogródku. To znaczy wy na leżaczku, wino w kieliszku. Ale z drugiej strony, że co, że to fatalna pora, bo styczeń? No i po co ten pesymizm? Zawsze można wyjść z leżakiem na śnieg, odpadnie problem ze schładzaniem wina, nieprawdaż?