Może nietypowo tym razem nie zacznę od Jarosława sprawiedliwego, lecz od poczynań Grzegorza z rampy. Otóż od dłuższego czasu usiłuje on poukładać listy na zbliżające się wielkimi krokami wybory. Zadanie to nie jest łatwe, bo musi pogodzić wiele środowisk. I już da się zauważyć, że paru osobom podpadł. Obraził się na przykład pewien Michał, któremu piąte miejsce dali. Dostać się z tej pozycji do ław parlamentu łatwo nie będzie. Ale Michał ostatecznie się przełamał i wystartuje. A Bogdan z Wrocławia – niegdyś za kulturę w tym kraju odpowiadający – już nie. Nie dogadał się z Grzegorzem i się obraził. Czerwono w obozie Grzegorza się zrobiło. Bo tak: Włodzimierz (niegdyś premier) opuścił ostoje puszczańskie i do stolicy jedzie. Ponoć na żubrze, choć nikt tego nie widział. Leszek (też niegdyś premier) z czerwonego Żyrardowa, który swoje barwy partyjne parę razy zmieniał, na Wielkopolskę poszedł. Co ciekawe, razem z Ewą (też kiedyś premierem była), która ostatnio coś o rzucaniu kamieniami w dinozaury mówiła. W Łodzi inny były premier Marek, któren pieniędzmi tego kraju też swego czasu zarządzał. A i na Śląsku dawnego premiera mają. Tam listy pociągnąć ma Jerzy, którego córka nawet całkiem dobrą aktorką jest.