Na ławie oskarżonych znajdą się b. prezes Didier Lombard (2005-10) i 6 innych członków dawnego kierownictwa France Télécom przemianowanego następnie na Orange, a także sama firma jako osoba prawna, wszyscy odpowiedzialni za nękanie moralne albo za zmowę w takim nękaniu. Grozi za to kara do 2 lat więzienia i grzywna 30 tys. euro - podała stacja CBC.
W śledztwie zgromadzono 3735 dokumentów, proces potrwa 42 dni, a dochodzi do niego w 9 lat po ostatnich tragediach - informuje „Le Figaro".
Ówczesny prezes Lombard chciał dokonać drastycznej restrukturyzacji, zwolnić 22 tys. ludzi i przeszkolić co najmniej 10 tys. — Usunę ich tak czy inaczej, oknem albo drzwiami — powiedział w 2007 r. na naradzie z kierownikami średniego szczebla - informowała swego zcasu BBC . To i stosowany wówczas system organizacji pracy, polegający na przenoszeniu pracowników co pewien czas do innych placówek doprowadził do stresu pracowników i do odbierania sobie życia. Oficjalnie zidentyfikowano w latach 2007-10 19 ofiar, dziennik „‚Le Monde" podał liczbę 39 (19 samobójstw, 12 prób, 8 przypadków depresji), związki zawodowe twierdzą, że w latach 2008-9 zmarło tragicznie 39 pracowników, inne źródła mówią o 30 samobójstwach w latach 2008-10, w ciągu 10 trudnych dni w 2010 r. odebrało sobie życie 5 osób. W większości przypadków rzucali się z dachów lub okien budynków firmy. Zdaniem adwokatów, cała załoga operatora uległa destabilizacji.
Na konferencji prasowej zorganizowanej w Wielkim Tygodniu przez 5 związków zawodowych i dwa zrzeszenia krewnych ofiar panowała ciężka atmosfera, uczestnicy mieli problemy z opanowaniem emocji. Wszyscy mówcy wskazywali na winę polityki ówczesnej dyrekcji. — Chodziło jej o zlikwidowanie 22 tys. miejsc pracy — mówiono. kolejno. Zasadniczym zarzutem związkowców jest realizacja polityki kompresji etatów bez uruchomienia planu zagwarantowania zatrudnienia. — Dochodziło do instytucjonalnego nękania, o rzadko spotykanej sile — stwierdził Patrick Ackermann z federacji SUD.
Różne słowa wypowiedziane przez prezesa Lombarda podczas trwania tego kryzysu społecznego, jego powiedzenie, by ludzie odchodzili z pracy „drzwiami lub oknami" brzmi dziś jak wyzwanie dla rodzin ofiar, których dawna dyrekcja nie słuchała ani nie rozumiała. — Bez presji mediów, bez decyzji skarbu państwa, który miał wtedy 27 proc. udziałów, nie doszłoby do żadnych zmian — oświadczył Pierre Dument z centrali CFTC. Dla Sébastiena Croziera z CFE-CGC w Orange, ten proces musi był przykładem na to, że kierownictwu nie wolno będzie nigdy stosować przemocy społecznej w zmuszaniu ludzi do zwalniania się z pracy.