Twarze socrealizmu

Wystawa „Zimna rewolucja” w warszawskiej Zachęcie pokazuje ponad 400 prac z lat pięćdziesiątych XX wieku z sześciu krajów Europy Środkowo-Wschodniej

Aktualizacja: 07.06.2021 14:37 Publikacja: 07.06.2021 14:34

Hans Mattis-Teutsch "Na przodku"

Hans Mattis-Teutsch "Na przodku"

Foto: Materiały prasowe

O socrealizmie mieliśmy już bardzo dużo wystaw. Fala rozliczeń z nim ruszyła po transformacji 1989/1990 roku. Były prezentacje dzieł ikonicznych, jedynie słusznych, ujawnienia ideologicznego zaangażowania twórców, których nawet nie podejrzewalibyśmy o to, ponure pokazy indoktrynującej sztuki propagandowej, jak i ujęcia wręcz groteskowe, dalekie od opresyjnych realiów systemu. Czy można powiedzieć jeszcze o socrealizmie coś nowego? Okazuje się, że można zmienić perspektywę widzenia.

- Rewolucja niesie ze sobą przemoc, grozę, niepokój, ale też pewną obietnicę zmian, więc ta epoka wydawała nam się na tyle ciekawa, że postanowiliśmy się przyjrzeć jej w sposób porównawczy, przez pryzmat szeroko rozumianej kultury wizualnej krajów dawnego bloku wschodniego: Polski, Czechosłowacji, NRD, Bułgarii, Rumunii i Węgier. - mówi „Rzeczpospolitej” Joanna Kordjak, kuratorka wystawy (razem z Jérôme Bazinem). – Spojrzenie na ten okres sztuki odświeżamy też poprzez interdyscyplinarność, bo na naszej wystawie spotyka się malarstwo, rzeźba, fotografia, film, architektura i wzornictwo – dodaje.

Tytuł „Zimna rewolucja” automatycznie podsuwa skojarzenie z popularnym określeniem „zimna wojna”, oznaczającym stan napięcia, konfliktów, rywalizacji ideologicznej, politycznej i militarnej pomiędzy blokiem wschodnim, czyli ZSRR i jego państwami satelickimi i blokiem zachodnim w czasach stalinizmu, ale i później (praktycznie do 1991 roku)

W „zimnym” klimacie lat 50. napięcia międzynarodowe szły w parze w rosnącą przemocą i strachem w reżimach komunistycznych. Atmosferę tamtych lat w krajach bloku wschodniego dobrze oddają ideologiczne propagandowe plakaty: „Bądź czujny wobec wroga narodu” Tadeusza Trepkowskiego i „Strzeż tajemnicy państwowej” Wojciecha Fangora. Na obu przed czyhającymi zewsząd wrogami – w domyśle zaplutymi karłami reakcji, szpiegami, zachodnimi kapitalistami, ale i rodzimymi bumelantami - ostrzegają czujni przedstawiciele ludu. Sądząc z wyglądu to robotnicy bez reszty zaangażowani w społeczną rewolucję i budowanie nowego świata.

Przodownicy pracy

I tutaj wyłania się drugi ważny dla twórców wystawy temat: rewolucja społeczna, która dokonała się w krajach komunistycznych. Była to rewolucja głębokich przeobrażeń prowadzących do ustanowienia nowych hierarchii społecznych i urzeczywistnienia idei „dyktatury proletariatu”, ściśle powiązanych z gwałtowną industrializacją i urbanizacją w tej części Europy.

Głównymi bohaterami obecnej wystawy są więc robotnicy portretowani przez artystów w dziesiątkach dzieł. To budowniczowie socjalizmu: murarze, kamieniarze, ceglarki, jak na obrazach Aleksandra Kobzdeja, z zapałem maszerujące brygady robotnicze, niczym u węgierskiego malarza Hansa Mattis-Teutscha. Robotnicy wielkich zakładów przemysłowych, pokazani jak sprawne tryby potężnej maszyny przez niemieckiego twórcę Fritza Trögera i pracownicy rolni, którzy kosy zamienili na traktory, niczym w dziele „Nadeszły nowe czasy” słowackiego malarza Ladislava Černicky’ego.

A także liczne portrety przodowników pracy, wyrabiających trzysta procent normy, które można oglądać w rzeźbie, malarstwie i fotografii. Te ostatnie jako wzór do naśladowania i wyraz dumy klasowej (niczym na zdjęciach przodowników pracy z Nowej Huty Wiktora Penala) pojawiały na przyzakładowych tablicach i na pierwszomajowych pochodach.

A z drugiej strony odkrywamy tu portrety nieraz zaskakujące, jak „Młody murarz w niedzielę” Waleriana Borowczyka (przyszłego reżysera perwersyjnej ekranizacji „Dziejów grzechu”) z cyklu litografii „Nowa Huta", który w 1958 roku zdobył Polska Nagrodę Narodową. Mimo że nie da się ukryć, robotnik Borowczyka - w kapeluszu i z cygaretką w zębach - wygląda raczej na burżuazyjnego dandysa niż przodownika pracy.

Nieoczywistość

Organizatorzy wystawy w Zachęcie podkreślają, że klasa pracująca wbrew propagandowej retoryce socrealizmu wcale nie stanowiła monolitu. Choć sztukę tamtego okresu sprowadza się często do przepojonych wiarą w świetlaną przyszłość radosnych lub heroicznych wizerunków przodowników pracy, to rzeczywistość bywała daleka od tego ideału. Istniały konflikty wewnętrzne i i zewnętrzne.

Te pierwsze dzieliły samych robotników, o czym świadczy m.in. cytowana skarga węgierskiego stachanowca z fabryki oświetlenia i urządzeń elektrycznych:
„W naszym warsztacie jest szesnastu stachanowców w tym sześciu młodych. Jednak nasza współpraca z młodymi nie układa się najlepiej. Nie chodzi tylko o nas: młodzi też są winni. Dla nich najważniejsze to wyrobić, jak najwyższy procent normy, nie dbając o jakość wytwarzanych produktów, liczy się tylko ilość. Na nasze uwagi odpowiadają, że wolą zapłacić parę forintów kary za produkowanie szmelcu, skoro i tak na koniec będą mieć większe zarobki.”

Nie brakowało także napięć zewnętrznych między robotnikami i reżimową władzą, mimo że oficjalna propaganda dokładała starań, by utrwalać obraz jedności klasy robotniczej, zjednoczonej wokół swego przywódcy. W rzeczywistości śmierć Stalina w 1953 nie tylko opłakiwano.

Rosło niezadowolenie społeczne, prowadząc do robotniczych buntów - w bułgarskim mieście Płowdiw w maju 1953, w NRD w czerwcu 1953, w Poznaniu w czerwcu 1956. Ich bezpośrednia przyczyną była niskie płace w planowanej gospodarce przy wyśrubowanych normach produkcyjnych, polityka wzrostu cen i ograniczania wolności. We wszystkich tych przypadkach władze bezwzględnie tłumiły opór. Partia, która miała być awangardą proletariatu, wcale nie zamierzała naprawdę oddać mu władzy.

Wystawa socrealizmu w Zachęcie ma swoje mocne, jak i słabe strony. Jej atutem jest nie zagubienie istotnych problemów społecznych tamtych czasów. A także duży wybór mniej znanych i mniej oczywistych dzieł. Ewidentnie brakuje natomiast reprezentacji sztuki Związku Radzieckiego, a przecież to stamtąd przyszły normatywne wzory socrealizmu i sztuki w służbie propagandy.

Niemniej udało się przedstawić nie tylko masowy aspekt propagandy lat 50., ale i bardziej indywidualne spojrzenia artystów oraz zwykłych ludzi i ich niejednoznaczny stosunek do władzy i zachodzących zmian.

Wystawa „Zimna rewolucja. Społeczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej wobec socrealizmu, 1948–1959” czynna do 19 września.

O socrealizmie mieliśmy już bardzo dużo wystaw. Fala rozliczeń z nim ruszyła po transformacji 1989/1990 roku. Były prezentacje dzieł ikonicznych, jedynie słusznych, ujawnienia ideologicznego zaangażowania twórców, których nawet nie podejrzewalibyśmy o to, ponure pokazy indoktrynującej sztuki propagandowej, jak i ujęcia wręcz groteskowe, dalekie od opresyjnych realiów systemu. Czy można powiedzieć jeszcze o socrealizmie coś nowego? Okazuje się, że można zmienić perspektywę widzenia.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce