Ameryka znów budzi respekt

Bombardując Syrię i wysyłając okręty w rejon Korei Północnej, Donald Trump zrywa ze strategią Obamy.

Aktualizacja: 09.04.2017 19:58 Publikacja: 09.04.2017 19:03

Lotniskowiec USS Carl Vinson na rozkaz Trumpa płynie w kierunku Półwyspu Koreańskiego.

Lotniskowiec USS Carl Vinson na rozkaz Trumpa płynie w kierunku Półwyspu Koreańskiego.

Foto: AFP

Carl Vinson, jeden z dziesięciu amerykańskich lotniskowców z 60 samolotami na pokładzie, miał wypłynąć z Singapuru do Australii. Donald Trump nakazał mu w sobotę obrać kurs na północ, ku półwyspowi koreańskiemu. Vinsonowi towarzyszą trzy mniejsze jednostki wyposażone w systemy Aegis zdolne dosięgnąć takie rakiety, jakie tydzień temu wystrzeliła na próbę Korea Północna. W Aegis uzbrojone są też okręty południowokoreańskie i japońskie, które mają współpracować z Amerykanami.

Jeszcze kilkadziesiąt godzin temu podobna operacja zostałaby przyjęta przez Koreę Północną, Chiny czy Rosję jako kolejny pusty gest Waszyngtonu, za którym nie pójdą konkretne działania. Wszystko zmienił atak 59 amerykańskich pocisków manewrujących Tomahawk na syryjską bazę wojskową w Al-Shayrat koło Homsu w piątek nad ranem czasu polskiego. Operacja, która było odpowiedzią na wystrzelenie z tego miejsca dzień wcześniej przez siły Baszara Asada pocisków z sarinem, została przeprowadzona, gdy Trump przyjmował w Mar-a-Lago na Florydzie prezydenta Chin Xi Jinpinga. Ataku trudno więc nie interpretować jako ostrzeżenia, że Amerykanie są gotowi samodzielnie przeprowadzić także uderzenie przeciw Kim Dzong Unowi, jeśli Pekin nie pomoże zablokować programu atomowego Korei Północnej. Wywiad USA obawia się, że w ciągu trzech–czterech lat Pjongjang będzie miał rakiety balistyczne zdolne przeprowadzić atak jądrowy na Amerykę.

– Uderzając w Syrię, Trump przywrócił zdolność Amerykanów do odstraszania wrogów nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale w ogóle na świecie – mówi „Rzeczpospolitej" Nadim Shehadi, wykładowca prestiżowej Fletcher School of Law and Diplomacy koło Bostonu. – Za Baracka Obamy wszystko było przewidywalne: niezależnie od tego, jak bardzo Ameryka była prowokowana, nie robiła nic. Teraz polityka amerykańska staje się nieprzewidywalna i każdy musi się z nią liczyć. To fundamentalna zmiana – dodaje.

Trump ogłosił swoją decyzję w emocjonalnym przemówieniu. Powiedział, że „dzieci Boga nigdy więcej nie powinny przeżywać takiego horroru". Czy to właśnie widok zagazowanych syryjskich dzieci spowodował zmianę polityki prezydenta, który niedawno nie chciał mieszać się w konflikt w Syrii i szykował się do porozumienia z sojusznikiem Asada, Władimirem Putinem? Willem Post, amerykanista w Holenderskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, mówi „Rzeczpospolitej", że decyzja prezydenta była starannie przemyślana.

– Przed jej podjęciem Trump wiele godzin konsultował się z dwoma generałami, którzy dziś mają najwięcej do powiedzenia w polityce zagranicznej USA: szefem Pentagonu Jamesem Mattisem i doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego HR MacMasterem. A na początku tygodnia Trump wykluczył z rady bezpieczeństwa narodowego Stevena Bannona, przeciwnika interwencji w Syrii i radykalnego populistę. To fundamentalna zmiana układu sił w Waszyngtonie – uważa Post.

Daniel Fried, który jeszcze miesiąc temu był odpowiedzialny za koordynację sankcji wobec Rosji w Departamencie Stanu, potwierdza w rozmowie z „Rzeczpospolitą": w kampanii wyborczej Trump mówił o globalnym porozumieniu z Putinem, twierdził, że Ameryka powinna kierować się tylko interesami, a nie wartościami. Teraz odkrywa, jaka jest prawdziwa polityka Rosji. Najwyższy czas, lepiej późno niż wcale! – mówi Fried.

Atak chemiczny Asada, którego ofiarą padło 84 cywilów, okazał się dla Trumpa znakomitą okazją do odzyskania inicjatywy politycznej także w kraju. Po niemal 80 dniach urzędowania prezydent poza nominacją, i to w wątpliwych okolicznościach, sędziego Sądu Najwyższego Neila Gorsucha nie ma wielu osiągnięć. Oskarżany o pokonanie w wyborach Hillary Clinton dzięki rosyjskiemu wywiadowi nie przeforsował przez Kongres likwidacji systemu ubezpieczeń zdrowotnych Obamacare, co było jego czołową obietnicą wyborczą. Teraz jednak uderzenie w Syrię poparli nie tylko przywódcy wszystkich krajów europejskich (choć nie konsultował z nimi swojej decyzji), ale i przeciwnicy prezydenta w USA, jak republikański senator John McCain. To także sposób na spektakularne odcięcie się od Obamy, który mimo użycia w 2013 r. przez Asada broni chemicznej, od której zginęło 1,4 tys. osób, nie zrobił nic.

– Truman, Johnson czy Bush chcieli na początku prezydentury koncentrować się na sprawach wewnętrznych, ale musieli się zająć odpowiednio wojnami w Korei, Wietnamie i Iraku. Ewolucja polityki Trumpa jest więc powtórzeniem pewnego schematu, tym bardziej że prezydenci USA mają znacznie więcej kompetencji w polityce zagranicznej niż krajowej – podkreśla Post.

Atak na Syrię otwiera nowy rozdział w amerykańskiej dyplomacji. Staje się nieprzewidywalna, ale w jakim kierunku teraz pójdzie, nie wiadomo.

– Wątpię, aby prezydent zmierzył wszystkie skutki tego ataku – mówi Fried, choć jego zdaniem „deal" między Trumpem i Putinem staje się teraz o wiele mniej prawdopodobny. We wtorek sekretarz stanu Rex Tillerson leci do Moskwy.

Nie da się też powiedzieć, czy Amerykanie zdecydują się na większe zaangażowanie na Bliskim Wschodzie. – Po odejściu Obamy pozycja USA jest w tej części świata niezwykle osłabiona, karty rozdają w Syrii Rosja, Iran i Turcja, choć obiektywnie możliwości wojskowe Waszyngtonu są w tym regionie niepomiernie większe. Ale ich użycie wymagałoby ogromnej determinacji – uważa Shehadi.

Uderzenie na Koreę Północną miałoby z kolei o wiele większe konsekwencje niż piątkowy atak, bo Kim Dzong Un mógłby odpowiedzieć zbombardowaniem sąsiedniej, 25-milionowej aglomeracji Seulu.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: jedrzej.bielecki@rp.pl

Carl Vinson, jeden z dziesięciu amerykańskich lotniskowców z 60 samolotami na pokładzie, miał wypłynąć z Singapuru do Australii. Donald Trump nakazał mu w sobotę obrać kurs na północ, ku półwyspowi koreańskiemu. Vinsonowi towarzyszą trzy mniejsze jednostki wyposażone w systemy Aegis zdolne dosięgnąć takie rakiety, jakie tydzień temu wystrzeliła na próbę Korea Północna. W Aegis uzbrojone są też okręty południowokoreańskie i japońskie, które mają współpracować z Amerykanami.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788