Na organizację hackatonu miejskiego władze Krakowa zdecydowały się po raz pierwszy. To element prac nad „Strategią rozwoju Krakowa 2030", najważniejszego dokumentu określającego obszary, w jakich miasto ma się rozwijać przez najbliższych 13 lat. Dotąd w powstanie strategii zaangażowani byli eksperci i organizacje pozarządowe. Teraz władze miasta zaprosiły mieszkańców, głównie młodych ludzi, sięgając po pomysł zaczerpnięty od popularnych wśród programistów maratonów, podczas których przez określony czas (zazwyczaj od 24 do 72 godzin) informatycy próbują rozwiązać konkretny problem.
– Nasz KrakHack wyróżnia się spośród innych hackatonów innowacyjnym podejściem. Nie ograniczamy się do pomysłów technologicznych. Stawiamy też na rozwiązania społeczne – mówi Jacek Woźniak, wicedyrektor Wydziału Rozwoju Miasta odpowiedzialny za „Strategię rozwoju Krakowa 2030".
– Wybraliśmy formę hackatonu, bo trafia ona do młodych ludzi, na których zdaniu i pomysłach bardzo nam zależy. Wkrótce to oni przejmą główną odpowiedzialność za miasto. Przygotowana na kilkanaście lat strategia musi więc odzwierciedlać ich marzenia, aspiracje i wizję Krakowa w 2030 roku – mówi Elżbieta Koterba, wiceprezydent Krakowa.
Koterba zaznacza, że od początku dokument strategii przygotowywany jest jako działania ekspercko-partycypacyjne, przy ogromnym udziale mieszkańców i przedstawicieli mieszkańców. KrakHack to także możliwość zdiagnozowania, czy Kraków w 2030 r., którego hasło brzmi „Tu chcę żyć", do końca im odpowiada, czy chcą coś zmienić lub uzupełnić o własne pomysły. – A nie ma nic lepszego niż hackaton, czyli burza mózgów na ten temat, 24-godzinne spotkanie, przede wszystkim młodych ludzi – wyjaśnia Koterba.
Maciej Ryś, pomysłodawca smogathonu w 2015 r. (poświęconego walce ze smogiem), podkreśla, że miasta potrzebują innowacyjnych rozwiązań i zaangażowania mieszkańców, a młoda branża kreatywna potrzebuje wsparcia miasta w realizowaniu odważnych pomysłów.