Wiele osób ciężko pracuje, by dostać się na wymarzone studia. I jest bardzo niesprawiedliwe, kiedy ktoś ich wyprzedza za pomocą oszustwa, tłumaczyła minister edukacji i badań naukowych, Helene Hellmark Knutsson. Z tego względu zamierza zbadać możliwość przeciwdziałania hochsztaplerstwu, które podważa też zaufanie do samych egzaminów.
W Szwecji panuje inny niż u nas system rekrutacji na studia. Jest oparty na ocenach na świadectwie z gimnazjum. Bardzo dobre oceny zwiększają szansę na naukę na wybranym wydziale. By np. studiować prawo, należy mieć szczególnie wysoką przeciętną ocen. Jeżeli się nie można tym poszczycić, jest szansa na poprawienie świadectwa poprzez napisanie testu, skłądającego się ze sprawdzianu znajomości języka szwedzkiego, angielskiego, części matematycznej i wiedzy ogólnej.
Test jest jednakowy na wszystkich uczelniach Szwecji. Niewielu jednak udaje się go zdać zadowalająco i niektórzy podchodzą do niego wielokrotnie. W tym roku zgłosiło się do pisania testów 76 tys. osób.
Co jednak, kiedy ktoś za wszelką cenę chce studiować, a wie że ma marne szanse? Sięga po środki nielegalne? Czasami tak.
Ma to jednak konsekwencje i dwa lata temu zaostrzono prawo. Osoby, które ściągają na egzaminach, by się dostać na studia, mogą być skazane za składanie faszywych zeznań. W kwietniu tego roku policja i Urząd ds. Przestępstw Gospodarczych namierzyli siatkę przestępczą, która organizowała pomoc w oszukiwaniu na testach. W następstwie akcji, przeprowadzonej w kilku miastach Szwecji, aresztowano trzech mężczyzn. Podejrzani są m.in. o wspóludział w fałszywych zeznaniach. Dochodzenie w tej sprawie trwa.