Rz: Kiedy rozpoczęła się pana przygoda z żaglami?
Dziesięć lat temu szef policji w Poznaniu przeszedł na emeryturę i postanowił poświęcić się żeglarstwu. Zaraził nas swoją pasją. Od tamtej pory grupą dwudziestu mężczyzn, prawników z Poznania, co roku w czerwcu wybieramy akwen i jedziemy żeglować. Wielu nas z ojcami. Na jednym katamaranie płyną seniorzy, na drugim synowie.
Pływaliśmy u wybrzeży Tajlandii, Chorwacji czy Włoch. Rok temu była Sycylia, w tym roku Sardynia. W ten sposób ładujemy akumulatory na cały rok.
Czy dobór towarzyszy jest ważny?
Bardzo. Zajmujemy niewielką powierzchnię. Muszą się na niej zgrać różne męskie charaktery. Przecież jeżeli ktoś nie przypadnie nam do gustu, nie możemy odwrócić się i wyjść, by ochłonąć. Dlatego niezależnie od tego, czy ktoś ma tytuł profesora, czy magistra, musi się przystosować. Wszyscy mamy takie same obowiązki. Zapominamy o tytułach i stanowiskach. Mówimy sobie „ty", choć jest między nami czasem spora różnica wieku. Łączy nas pasja. A pływa z nami i radca prawny, i prokurator, komornik, i notariusz, ale także przedstawiciele kadry akademickiej.