Rodzice niepełnosprawnych domagają się w Sejmie przyznania ich dzieciom dodatku rehabilitacyjnego w wysokości 500 złotych. Rząd oferuje zamiast tego świadczenia rzeczowe, których wartość ocenia na ok. 520 zł miesięcznie. Protestujący odrzucają jednak takie rozwiązanie. Protest w Sejmie trwa już od trzech tygodni.

Sasin ocenia, że stawianie sprawy w tak kategoryczny sposób (jak mówi: "albo gotówka, albo siedzimy tu do końca świata"), nie jest racjonalną formą protestu. Chwali też rozwiązanie zaproponowane przez rząd. - Słyszeliśmy od początku, że chodziło o pieniądze na rehabilitację. Pamiętajmy, że od początku ten protest dotyczył dwóch rzeczy: podniesienia renty socjalnej - to jest realizowane właśnie - i 500 zł dodatku rehabilitacyjnego - przypomina dodając, że świadczenia, które oferuje rząd szacowane są na 520 zł miesięcznie na osobę.

Szef Komitetu Stałego KPRM pytany o to dlaczego rząd nie decyduje się na przyznanie protestującym postulowanych przez nich 500 złotych w gotówce, odpowiada, że "rząd musi wydawać pieniądze racjonalnie".

Jednocześnie minister stwierdził, że on sam "nie chciałby narażać swojego, nawet zdrowego dziecka, na takie przejścia" - nawiązując do tego, że protestującym w Sejmie rodzicom towarzyszą ich niepełnosprawne dzieci.

- To odpowiedzialność tych rodziców, że swoje dzieci narażają - dodał.