Premier nie podał w poniedziałek ani nazwisk wiceministrów, ani resortów, które opuścili. Uczyniła to później rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska. Rząd opuszczą: Jerzy Materna (Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej), Andrzej Piotrowski (Ministerstwo Energii), Piotr Woźny (Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii), Maciej Małecki i Rafał Bochenek (obaj KPRM), Paweł Sałek (Ministerstwo Środowiska), Ewa Lech (Ministerstwo Rolnictwa), Aleksander Bobko (Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego), Michał Woś (Ministerstwo Sprawiedliwości), Krzysztof Silicki (Ministerstwo Cyfryzacji) oraz Marek Tombarkiewicz i Piotr Gryza (obaj Ministerstwo Zdrowia).

Jak zastrzegła rzeczniczka, w kilku przypadkach zwolnieni wiceministrowie pozostają w rządzie, by "realizować powierzone im wcześniej zadania".

- Nie ulegajmy zapotrzebowaniu na chwalenie - skomentował te dymisje Bronisław Komorowski, były prezydent. Zaznaczył, że "najpierw PiS naprodukował największą liczbę wiceministrów w historii wolnej Polski, a teraz zwalnia".

- Ja nie znam takiego ministra ani takiego premiera, który by powiedział, że mu są urzędnicy niepotrzebni. Natomiast opinia publiczna ma chyba wyrobione zdanie w tej kwestii, że bardzo często są powoływani ludzie wedle klucza partyjnego, albo wedle klucza znajomości, a na końcu są dopiero zadania - mówił Komorowski.

- Co robi w rządzie pan i była premier (Beata) Szydło? Co robi w rządzie pani (Beata) Kempa? Jakie one mają zadania? No na litość boską - tu o żadne nowe zadania nie chodzi, tylko o to, że trzeba utrzymać, na zapotrzebowanie partyjne - konkretne osoby, po to, żeby miały pryzwoite pensje, żeby miały ochronę BOR na przykład, żeby miały premie - brały i rozdawały... - dodał były prezydent, nawiązując do nagród, jakie otrzymali członkowie rządu, przyznawanych przez premier Szydło.