– Przez szkolny radiowęzeł krzyczeli, by zamykać drzwi w klasach. (Po 15 minutach) do drzwi zaczął ktoś się dobijać i powiedział, że jest strażakiem. Ale nie uwierzyliśmy. Wtedy wepchnął pod drzwi swoje dokumenty. Otworzyliśmy, a on nas wyprowadził – opowiadał jeden z szóstoklasistów.
– Dzieci wybiegały przez tylne wyjście, po drodze omijały rannych leżących na ziemi – mówił z kolei mieszkaniec bloku sąsiadującego ze szkołą.
Wraz z początkiem drugiej lekcji do gimnazjum znajdującego się na wschodnich przedmieściach stolicy Tatarstanu wszedł były, 19-letni uczeń. Już w drzwiach zaczął strzelać z gładkolufowego, półautomatycznego karabinu Hatsan, produkcji tureckiej, zaliczanego w Rosji do broni myśliwskiej.
Do środka wszedł bez kłopotów, znał budynek i wiedział, że – w przeciwieństwie do większości szkół w Rosji – nie ma w nim ochrony. – Trzy lata temu przestaliśmy zbierać pieniądze na ochronę – przyznała jedna z nauczycielek. Ewentualnych strażników muszą opłacać rodzice uczniów.
– Straciliśmy siedmioro dzieci, ósmoklasistów: czterech chłopców i trzy dziewczynki. Oprócz tego zginęła nauczycielka i jeszcze jedna kobieta (później okazało się, że to sprzątaczka – red.) – powiedział prezydent autonomicznej republiki Tatarstanu Rustam Minnichanow. W całej republice wprowadzono „reżim operacji antyterrorystycznej". Pierwszy raz zrobiono to poza Kaukazem Północnym.