Saudyjskie ministerstwo energii poinformowało, że zbiorniki naftowe w pobliżu portu Daharan stały się celem uderzenia dokonanego za pomocą dronów, a jedna z instalacji koncernu Aramco została zaatakowana rakietą. Nikt nie zginął, ani nie został ranny. Nie doszło też do znaczących strat materialnych.

Atak wyraźnie zaniepokoił inwestorów. Obawy przed zakłóceniem dostaw z Arabii Saudyjskiej trwały jednak dosyć krótko. Cena ropy Brent wróciła po popołudniu do 69 dol. za baryłkę, a ropy gatunku WTI spadła z 67 dol. do 65 dol. za baryłkę.

– Tego typu ataki mają przede wszystkim znaczenie psychologiczne. Przypominają, że Bliski Wschód jest wrażliwym miejscem pełnym napięć, które mogą od czasu do czasu prowadzić do przegrzania – twierdzi John Driscoll, dyrektor w firmie JTD Energy Services.

Dla rynku naftowego w ostatnich miesiącach o wiele ważniejsze były jednak czynniki fundamentalne. Baryłka ropy Brent zdrożała już od początku roku o 34 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy o ponad 100 proc., do czego przyczyniły się nadzieje na odbicie gospodarcze po pandemii. Kraje OPEC+ zdecydowały w zeszłym tygodniu o utrzymaniu w kwietniu dotychczasowych ograniczeń produkcji. Arabia Saudyjska, jeden z filarów tej grupy, wydobywała w lutym 8,15 mln baryłek ropy dziennie, czyli o blisko 1 mln mniej niż w styczniu, choć dysponuje ona mocami produkcyjnymi wynoszącymi 11 mln baryłek dziennie. Fala mrozów, która niedawno dotknęła Teksas, przyczyniła się zaś do wyhamowania amerykańskiej produkcji ropy. W tygodniu zakończonym 26 marca sięgała ona 1o mln baryłek dziennie, gdy na początku stycznia wynosiła 11 mln baryłek dziennie, a rok temu ponad 13 mln baryłek dziennie. Prognozy cenowe dla ropy Brent na koniec 2021 r. wahają się obecnie od 50 dol. do 73 dol. za baryłkę.