– W ostatnim dziesięcioleciu tak szybko jak w Polsce produkcja jabłek nie rosła w żadnym innym kraju Unii Europejskiej – mówi „Rzeczpospolitej" Mariusz Dziwulski, ekonomista Banku BGŻ BNP Paribas.
W efekcie w 2015 r. na Polskę przypadało niemal co trzecie jabłko wyprodukowane w UE, co dało nam pozycję lidera. W tym roku udziały te mogą się ponownie zwiększyć, bo zbiory jabłek mają być rekordowe. GUS zakłada, że sięgną 3,5 mln ton. Jeżeli tak się stanie, to będą o 10 proc. wyższe niż przed rokiem i o niemal 70 proc. przekroczą te z 2005 r.
Tegoroczne zbiory nie wystarczą, by Polska awansowała w światowym ranking. Jednak, jak zaznacza Mariusz Dziwulski, dystans, który dzieli nas od zajmujących drugie miejsce Stanów Zjednoczonych jest z roku na rok coraz mniejszy (pierwsze miejsce w produkcji jabłek na świecie zajmują Chiny).
Chiny nie pomogą?
Rekordowych zbiorów, m.in. z powodu gradobić, które nawiedziły sady w wielu rejonach Polski, nie spodziewa się Związek Sadowników RR. Ale i tam przyznają, że jabłek będzie w tym roku dużo. A to oznacza spore kłopoty.
– Gdyby nie utrzymujące się od sierpnia 2014 roku rosyjskie embargo, a trafiało tam nawet 1 mln ton jabłek z Polski rocznie, nie mielibyśmy problemów z zagospodarowaniem tych owoców – przyznaje Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP. – Na razie jednak rynki alternatywne, które próbujemy zdobyć, nie są w stanie zrekompensować nam utraty Rosji – dodaje.