Cnota jest wiedzą" – to jedno z fundamentalnych twierdzeń leżących u podstaw współczesnego świata, które przypisuje się Sokratesowi. Słyszymy to powiedzenie z ust człowieka, o którym wyrocznia mówi, że jest najmądrzejszym z ludzi. Który jest znany także ze słynnego „wiem, że nic nie wiem". Jakie wnioski z tych dwóch sentencji powinniśmy wyciągnąć dla edukacji?
Spróbujmy odtworzyć spójność w sokratejskim myśleniu o cnocie i wiedzy. Cnota musi być szczególnym rodzajem wiedzy. Przede wszystkim – wiedzą o własnych ograniczeniach. Sokrates wie, czego nie wie; wie, czego nie może. Ale wie też, co może. Wiedza o własnych ograniczeniach jest wiedzą o własnych możliwościach. Cnota jest więc wiedzą o samym sobie.
Brzmieć to może podejrzanie w kontekście edukacji, w szczególności społecznej. To tak, jakbym miała namawiać do myślenia o edukacji w perspektywie psychoanalizy. Nic bardziej mylnego. Wiedza o sobie to przede wszystkim umiejętność nazywania własnego doświadczenia. Nazywania, rozpoznawania, rozumienia tego, co mnie spotyka; tego, co przeżywam.
Doświadczenie człowieka nigdy nie jest izolowane – jest zawsze jakoś zakorzenione w doświadczeniach innych. Nawet najbardziej intymne doznania: ból, radość czy strach, dzielimy z innymi ludźmi choćby przez fakt, że opisujemy je słowami. Swoje najbardziej prywatne doświadczenia możemy w ogóle nazywać, dzięki publicznemu narzędziu, jakim jest język.
Nasze doświadczenie jest zatem zawsze powiązane z doświadczeniem wspólnoty. Jeśli wiedza o sobie samym to umiejętność nazywania tego, co mnie spotyka, to musi ona zawsze wypływać z wiedzy o świecie. To świat, w którym są inni ludzie, mnie dotyka, i to tego świata doświadczam.