David Morgan, szeryf hrabstwa Escambia, powiedział, że w czasie piątkowego ataku postrzelonych zostało 11 osób. Cztery zginęły, w tym sam napastnik. Dowódca bazy, kapitan Timothy Kinsella Jr., powiedział, że baza pozostanie zamknięta do odwołania.

Wcześniej kpt. Kinsella odmówił odpowiedzi na pytanie, czy napastnik miał związek z amerykańską armią i powiedział, że nie chce spekulować, czy strzelanina była dziełem terrorysty.

W bazie w Pensacola pracuje ponad 16 tys. wojskowych i 7400 pracowników cywilnych. Część bazy przypomina kampus uniwersytecki, z budynkami, w których szkoli się co roku 60 tys. żołnierzy US Navy, Marines, Air Force i Straży Przybrzeżnej.

To już druga w tym tygodniu strzelanina w bazie marynarki wojennej USA. W środę w Pearl Harbor na Hawajach żołnierz otworzył ogień do trzech pracowników cywilnych, zabijając dwóch z nich. Potem sam odebrał sobie życie.