O pladze napadów na bankomaty w Niemczech pisze w środę agencja AFP. Większość przypadków odbywa się według tego samego schematu. Bankomaty są wysadzane, najczęściej przy użyciu elektrycznego detonatora, głównie późno w nocy. Jednak ataki są planowane z wyprzedzeniem.

Udane napady przynoszą spore zyski. W maju z bankomatu Commerzbanku w Eschborn koło Frankfurtu skradziono prawie 200 tys. euro. Policja złapała jednego podejrzanego, który wkrótce po dokonaniu przestępstwa wrócił na jego miejsce, ale wspólnicy i gotówka zniknęli bez śladu. Według frankfurckiego prokuratora Christiana Hartwiga, który zajmował się tą sprawą, wielu przestępców przyjeżdża do Niemiec na swoiste saksy - głownie z Holandii i Europy Środkowej.

Co ciekawe, z niemieckich bankomatów średnio kradnie się 130 tys. euro. W pozostałych 11 dużych krajach Europejskiego Stowarzyszenia na rzecz Bezpiecznych Transakcji (EAST) średnia to zaledwie 17,1 tys. euro.

Przestępcy na ogół poruszają się niemieckimi samochodami sportowymi, korzystając przy ucieczkach z rozbudowanej sieci autostrad, na których w większości nie obowiązują ograniczenia prędkości. Jedna z najlepiej znanych grup nęka Nadrenię Północną-Westfalię, graniczącą z Holandią. To w tym landzie notowana jest największa liczba najazdów na bankomaty. Prasa określiła grupę mianem „gangu Audi”, ponieważ przestępcy uciekali autami tej marki, wynajmowanymi lub skradzionymi.

W zeszłym roku w sumie 128 podejrzanych zostało aresztowanych za napady na bankomaty. Większość z nich zatrzymano w Holandii.