Człowiek premiera uczy się zbrojeniówki
Obecny prezes PGZ Witold Słowik nie ma doświadczeń związanych ze zbrojeniówką. Zanim trafił do rządu pracował w Krajowym Depozycie Papierów Wartościowych, sprawował również funkcje przewodniczącego rad nadzorczych kilku warszawskich spółek. Jako specjalista od pozyskiwania i zarządzania funduszami europejskimi zdobywał doświadczenia samorządowe m.in. w stołecznym samorządzie i instytucjach agencji rozwoju regionalnego na Podkarpaciu. Pracował jako ekspert Departamentu Kontrolingu Banku Gospodarstwa Krajowego, a od września 2006 r. do października 2011 r. był prezesem Centrum Bankowo-Finansowego „Nowy Świat" S.A. w Warszawie. Po studiach prawniczych na UJ uzupełniał wiedzę w Krakowskiej Szkole Managerów oraz – w zakresie zarządzania nieruchomościami - na Wyższej Szkole Menedżerskiej w Warszawie. W 2018 r. ukończył Program ARGO Top Public Executive - zagraniczny program kształcenia dla kadry zarządzającej w administracji publicznej organizowany przez IESE Business School oraz Krajową Szkołę Administracji Publicznej im. Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego.
Zaufany ministra Błaszczaka idzie do przemysłu
Wiceprezes PGZ Sebastian Chwałek jest prawnikiem . Od 18 listopada 2015 roku był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji i Pełnomocnikem Rządu do spraw Repatriacji. W MSWiA zajmował się sprawami administracji publicznej, w tym nadzorował wojewodów i współpracował z samorządami. Od 22 stycznia 2018 roku po rekonstrukcji rządu z Mariuszem Błaszczakiem przeszedł do MON , gdzie w randze wiceministra odpowiadał za modernizację armii i sprawował nadzór nad spółkami sektora zbrojeniowego.
Nowy zarząd PGZ trafia do największej rodzimej zbrojeniowej grupy kapitałowej w trudnym momencie. Mimo deszczu zamówień na wojskowy sprzęt państwowy holding w zeszłym roku przynosił straty. To one obok pilnego zadania - usunięcia ludzi kojarzonych z odwołanym ministrem obrony Antonim Macierewiczem uruchomiły po lutowej rekonstrukcji obecnego gabinetu trwające praktycznie do dziś kadrowe roszady w PGZ.
Eksperci twierdzą, że polski przemysł zbrojeniowy w całej minionej dekadzie nie nadążał za wzrostem cywilnych przedsiębiorstw i nadal przegrywa z kretesem w kategorii wydajności, państwowe firmy obronne nie liczą się praktycznie w eksporcie.
W najnowszym raporcie o sytuacji w przemyśle obronnym w latach 2007- 2016 opracowanym przez Polską Izbę Producentów na Rzecz Obronności Kraju, eksperci Izby krytycznie oceniają sytuację PGZ. PIPnROK ujawniła, że w ciągu minionej dekady nie tylko obniżył się potencjał eksportowy podmiotów należących do Skarbu Państwa ale co gorsze żaden z kluczowych elementów oceny konkurencyjności i pozycji rynkowej nie został istotnie poprawiony a w niektórych nastąpił znaczny regres. Analitycy izby oceniają że w dekadzie 2007 -16 państwowy segment przemysłu zbrojeniowego był rentowny tylko dzięki wspomaganiu finansowemu z publicznych źródeł . A bez tego wsparcia byłby trwale nierentowny (na poziomie minus 2,37 proc.).
Wyzwania dla nowego zarządu
Nie spełniły się też nadzieje związane integracją państwowych fabryk broni i sprzętu wojskowego. Uruchomiona w końcu sierpnia 2007 rządowa strategia konsolidacji przemysłu obronnego zdaniem ekspertów PIPnROK nie została zrealizowana w żadnym z punktów. A skupienie w jednej spółce dominującej wszystkich podmiotów państwowego przemysłu specjalnego nie przyniosło postępu - jedynie trwałe pogorszenie parametrów konkurencyjności. Nie udało się zatem poprawić przede wszystkim sprawności zarządzania i wyników ekonomicznych . Firmy PGZ słabły mimo głębokich zmian własnościowych, prywatyzacji całych branż i likwidacji najsłabszych przedsiębiorstw w drodze upadłości. Sprawności zarządzania i nadzoru nie uzdrowiło nawet podporządkowanie spółek państwowej zbrojeniówki ministrowi obrony narodowej. Wręcz przeciwnie. Firmy mają z tym kłopot bo postawione je w sytuacji w której MON jest zarówno zamawiającym, zarządzającym, nadzorującym, oceniającym oraz odpowiadającym bezpośrednio za biznesowe wyniki.