Francuzi zarzucają MON i polskim władzom, że w sprawie śmigłowców wielozadaniowych europejskiego koncernu prowadziły negocjacje pozorne, bez woli zawarcia umowy. Airbus będzie się więc domagał kilkudziesięciu mln zł odszkodowań z tytułu rekompensaty kosztów poniesionych na przygotowanie dokumentacji, pokazy caracali w Polsce i testy. - Gdyby w arbitrażu strona francuska podniosła kwestię utraconych korzyści w grę wchodziłyby kwoty wielokrotnie większe – mówi ekspert z branży, pragnący zachować anonimowość.
Offsetowe potyczki
Zdaniem rządu powodem zakończenia negocjacji offsetowych jesienią 2016 r. ( i de facto zerwania przetargu na dostawy 50 wielozadaniowych helikopterów bojowego wsparcia), był „brak porozumienia między stronami w zakresie kluczowych kwestii, uniemożliwiających osiągnięcie kompromisu.
- Rozbieżności te przesądziły o konieczności uznania negocjacji za zakończone - wyjaśnia w odpowiedzi na pytania „Rz" Centrum Operacyjne Ministra Obrony Narodowej.
Przypomnijmy, ministrowie rozwoju i obrony narodowej RP w 2016 roku zgodnie twierdzili, że propozycje kompensacyjne Airbusa nie spełniają oczekiwań gospodarczych i związanych z bezpieczeństwem kraju. Francuzi piśmie do premier Beaty Szydło przekonywali, że wprost przeciwnie, offsetowe warunki spełnili z nawiązką.
To już wtedy jednak na zapowiedź dyrektora generalnego Airbus Group Toma Endersa iż koncern będzie się domagał odszkodowania za zerwanie przez polski rząd negocjacji w sprawie zakupu 50 śmigłowców caracal za 13,4 mld zł ówczesny szef MON Antoni Macierewicz odpowiadał, że oczekiwanie odszkodowania od Polski nie ma podstaw, bo to francuska strona nie spełniła offsetowych obietnic. I to raczej polski przemysł powinien oczekiwać od Airbusa rekompensaty za przedłużanie niekonstruktywnych negocjacji.