Jarubas mówił m.in. o swojej kampanii przed ostatnimi wyborami prezydenckimi.
Przyznał, że jego wynik wyborczy, niespełna 2 procent, po wysokim zwycięstwie PSL we wcześniejszych wyborach samorządowych, był dla niego jak "zderzenie z pędzącym pociągiem".
Bardzo to przeżyłem. Czułem się wykorzystany przez własną formację. Wierzyłem, że struktura, która chwilę wcześniej zdobyła 1/4 głosów w wyborach samorządowych, rządziła 15 z 16 sejmików i miała większą część powiatów, sama się zmobilizuje - mówił europoseł.
Jarubas podkreślił, że obecnie wspiera Władysława Kosiniaka-Kamysza i namawia go do startu w wyborach prezydenckich. Pochwalił sztab medialny, jaki ma wokół siebie lider PSL, który jest w stanie poprowadził nowoczesną kampanię.
Polityk jest zdania, że Kosiniak-Kamysz ma dziś inną pozycję niż on, startując w wyborach prezydenckich w 2015 roku. Uważa, że fakt, iż dziś PSL ma w Sejmie 30 posłów, jest zasługą lidera PSL, który konsekwentnie realizuje swoją wizję.
Adam Jarubas w 2015 roku, tuz po zwycięstwie Andrzeja Dudy przyjął propozycję prezydenta do udziału w Narodowej radzie Rozwoju.
Przyznał, że pochlebiła mu ta propozycja, bo "koledzy z PiS mieli z tym problem, bo cały czas mówili, że się do niczego nie nadaję, a potem nagle ich prezydent zaprasza mnie do współpracy" - mówił.
Zaznaczył, że zaprzestał aktywności w NRR, gdy zorientował się, że Andrzej Duda "wszedł w rolę kompletnie niesamodzielnej głowy państwa".