Iran. Wybory prawie bez żadnego wyboru

W Iranie obóz reformatorów już nie ma nic do powiedzenia. Dzisiejsze wybory prezydenckie to rozgrywka wewnątrz obozu konserwatystów. A najwyższy przywódca nie ukrywa: chodzi o frekwencję, musimy pokazać światu, że reżim ma legitymację od narodu.

Aktualizacja: 18.06.2021 16:12 Publikacja: 18.06.2021 12:48

Iran. Wybory prawie bez żadnego wyboru

Foto: AFP

Za faworyta wyborów uchodzi Ebrahim Raisi, bardzo konserwatywny polityk, duchowny, obecnie stojący na czele wymiaru sprawiedliwości Islamskiej Republiki. Ma krwawy epizod w młodzieńczej przeszłości, o którym później.

PODGRYZALI SIĘ NIEMIŁOSIERNIE

Raisi ma ledwie trzech rywali, a może nawet tylko dwóch, bo do ostatniej chwili trwał dziwaczny proces wycofywania kandydatur. Ci, co rezygnowali, zazwyczaj ogłaszali, że popierają Raisiego. Wcześniej wielu chętnych na objęcie stanowiska prezydenta odrzuciła zajmująca się oceną kandydatów Rada Strażników. W tym wszystkich, o których można by powiedzieć, że są reformatorami czy liberałami (jak na Iran).

Z tego rozbitego obozu reformatorów, identyfikowanego z Mohamedem Chatamim, który był prezydentem w latach 1997-2005, dochodziły sygnały, że jeżeli już, to poprzeć należy mniejsze zło. Byłego szefa banku centralnego Abdolnasera Hemmatiego. 

Choć i on, jak słyszę od wybitnego znawcy Iranu, jest politycznie bardzo konserwatywny, tyle że reprezentuje koła gospodarcze, zwłaszcza te powiązane z Korpusem Strażników Rewolucji.

Jak wynika ze szczątkowych badań opinii publicznej, Hemmati jest jedynym rywalem Raisiego, który ma szansę zebrać więcej niż jeden czy kilka procent głosów. Ale w jego ostateczne zwycięstwo raczej nikt nie wierzy. Zaskoczeniem byłaby konieczność przeprowadzenia drugiej tury wyborów za trzy tygodnie.

Raisi walczy o to, by wygrać już w pierwszej. W kampanii padały ostre słowa, główni kandydaci, jak mówi znawca Iranu, „podgryzali się niemiłosiernie”. To efekt walki o władzę w elitach Republiki Islamskiej, mało czytelnej dla świata zachodniego.

Prezydent w Iranie stoi na czele rządu, jest osobą numer dwa, nad nim jest najwyższy przywódca, sprawujący urząd dożywotnio. Po dwóch czteroletnich kadencjach nie może już kandydować Hasan Rouhani. On gdy zwyciężał, w tym nad obecnym faworytem Raisim, to uchodził za reformatora. Jednak żadnych reform nie przeprowadził. 

PRAWIE TRUP

Nadzieję na reformy straciła już Mariam Mirza, dziennikarka pochodząca z Teheranu. Spotkałem tam ją w 2008 roku, pracowała w magazynie dla kobiet, angażowała się w silny jak się wówczas wydawało oddolny ruch feministek. Rok później Iran przeżył wielkie protesty zwane perską wiosną albo zielonym ruchem czy zieloną falą, od barw używanych przez demonstrantów. Reżim to zdławił.

Od ponad dekady Mariam Mirza żyje na emigracji, pracuje teraz w Berlinie dla sekcji perskiej Deutsche Welle, niemieckiego nadawcy publicznego.

- Wszystko w Iranie jest pod kontrolą, demokracja to prawie trup, ciut jej zostało, ale ostatnie elementy zanikają. Niektórzy, mniej liczni, uważają, że od rewolucji islamskiej w 1979 roku w czasie kolejnych wyborów tylko zmieniano maski, a tak naprawdę wszystko było takie samo. Jednak większość kiedyś tak nie uważała. Ja po raz pierwszy mogłam głosować 24 lata temu, wtedy wybór Mohameda Chatamiego dawał nadzieję na zmiany, na taką delikatną aksamitną rewolucję. Potem było coraz gorzej. Przeżyliśmy lata rozczarowań. Jedyne, co pozostało, to drobne inicjatywy społeczeństwa obywatelskiego - mówi rp.pl Mariam Mirza.

Mirza podkreśla, że wielu Irańczyków pamięta o młodzieńczej aktywności obecnego faworyta w wyborach prezydenckich Raisiego. Był zapalonym rewolucjonistą islamskim. Jako dwudziestokilkulatek był zaangażowany w przeprowadzanie szybkich egzekucji na przeciwnikach rewolucji. Takie egzekucje z końca lat 80. budziły przerażenie nawet w obozie władzy. Sprzeciwiał się im ajatollah Hosejn Ali Montazeri, wówczas drugi w kraju po przywódcy rewolucji ajatollahu Chomeinim. To właśnie ten sprzeciw spowodował, że Montazeri został odsunięty od władzy i nie został następcą Chomeiniego, który umarł niedługo później. Został nim Ali Chamenei i jest do dzisiaj. 

 

BOSKI ZAMIAR

Sędziwy Chamenei, najwyższy przywódca Republiki Islamskiej, już z samego rana oddał głos: - To naród, głosując, określa przyszłość swojego kraju na najbliższe lata. Powinniście wziąć udział w głosowaniu, pokazując czysty boski zamiar. Zróbcie to najszybciej, jak się da.

Chamenei, który pełni najważniejszą funkcję w kraju od 32 lat, czyli od śmierci przywódcy rewolucji islamskiej Ruhollaha Chomeiniego, podkreślił, że wysoka frekwencja „przyniesie wielkie korzyści dla kraju na arenie międzynarodowej”.

Niska, czego nie powiedział, może wynikać ze zniechęcenia społeczeństwa do wybierania spośród podobnych kandydatów, którzy nie gwarantują poprawy ich życia, i z lęku przed koronawirusem. Zaszczepionych jest niewielu. Nie jest też jasne, jaką skuteczność ma testowana irańska szczepionka, którą chwalą się władze.

Iran jest izolowany przez Zachód, objęty sankcjami, które utrudniają handel wielkimi bogactwami kraju - ropą i gazem. Mimo tych bogactw 83-milionowy kraj boryka się z trudnościami ekonomicznymi. Sześć lat temu wydawało się, że izolacja się skończy, a zaczną wielomiliardowe interesy Iranu z Zachodem. Podpisano wtedy porozumienie JCPOA: Iran zobowiązał się wycofać z programu atomowego w zamian za zniesienie sankcji. 

Trzy lata później prezydent Donald Trump wycofał z porozumienia Stany Zjednoczone, najważniejsze w tej układance, bez ich udziału handlować z Iranem nie mogą i inne kraje Zachodu. Iran i USA nie utrzymują od dekad stosunków dyplomatycznych, porozumiewają się przez pośredników (na co dzień dzieje się to przez ambasady Szwajcarii - odpowiednio w Waszyngtonie i Teheranie).

 

WIEDEŃSKI PAT

Nowy amerykański przywódca Joe Biden zapowiedział powrót, ale negocjacje na ten temat w Wiedniu przechodzą kolejne rundy, a skutku nie widać.

Początkowo panowało przekonanie, że trzeba się dogadać zaraz po objęciu urzędu przez Bidena, bo potem będą wybory w Iranie, a one utrudnią zawieranie kompromisu. Jak widać, irańskie wybory niczego nie przyśpieszyły. Szef irańskiej delegacji mówił niedawno tajemniczo, że co najmniej jedna runda w Wiedniu będzie jeszcze konieczna.

Zapału do zawarcia porozumienia nie widać jednak ani po stronie Iranu, ani USA. Nad zniechęceniem Amerykanów mocno pracują Izrael i Arabia Saudyjska wraz ze swoimi sunnickimi sojusznikami, uważają szyicki Iran za wielkie zagrożenie. Ze względu na atom (do którego wzbogacania Teheran z hukiem powrócił), jak i na wspieranie radykalnych organizacji szyickich oraz innych przeciwników sunnickich władców na Bliskim Wschodzie od Jemenu po Liban, Syrię i Irak.

Mariam Mirza uważa, że nawet jeżeli porozumienie JCPOA zostanie ożywione, to na znoszeniu sankcji nie skorzystają zwykli ludzie, miliardy dolarów nie zostaną przeznaczone na służbę zdrowia, której słabość wykazała pandemia Covidu (Iran to najbardziej dotknięty koronawirusem kraj regionu), ani na edukację. Skorumpowany reżim wykorzysta pieniądze na umocnienie swojej pozycji, zwalczanie jakichkolwiek buntów i na realizację swoich rewolucyjnych misji za granicą. 

 

NAJWAŻNIEJSZY GŁOS

Nie jest jasne, kogo poparł sam najważniejszy przywódca. On musi udzielić oficjalnego poparcia wybranemu prezydentowi, ale nie zdarzyło się dotychczas, by tego nie uczynił. Kandydaci przechodzą ostrą ideologiczną selekcję. 

Przez sito zajmującej się nominacjami Rady Strażników Konstytucji nie przedarły się dziesiątki kandydatów, w tym jedyna kobieta oraz wszyscy politycy, o których w można by powiedzieć, że myślą o jakichkolwiek reformach ukształtowanego po rewolucji islamskiej w 1979 roku reżimu.

 

Polityka
Jarosław Kaczyński odwołuje swoją przyjaciółkę z zarządu "Srebrnej"
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Wybory 2024. Kto wygra drugie tury?
Polityka
Daniel Obajtek: Jestem inwigilowany cały czas, czuję się zagrożony
Polityka
Wpis ambasadora Niemiec ws. flanki wschodniej. Dworczyk: Niemcy mają znikome możliwości
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Wrócą inspekcje w placówkach dyplomatycznych. To skutek afery wizowej