Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, Robert Winnicki, jeden z liderów Konfederacji i prezes Ruchu Narodowego, wysłał w sprawie Mosbacher interpelację do premiera. Oprócz spotkań w KPRM i przy Parkowej pyta też o rozmowy telefoniczne z ambasador USA i jej spotkania z innymi ministrami. Stawia też pytania o to, czy przedstawiciele ambasady USA przekazywali propozycje konkretnych zapisów w aktach prawnych oraz jakie przepisy zostały zmienienie pod naciskiem ambasady lub rządu USA.
Powód pytań? Publikacje „Puls Biznesu” i Wirtualnej Polski dotyczące rozporządzenia w sprawie infrastruktury superszybkiej sieci 5G. Z tekstów wynikało, że w rządowym rozporządzeniu dotyczącym budowy 5G pojawiły się zaskakujące zapisy. Z nieoficjalnych informacji wynika, że zabiegała o nie ambasada USA.
Robert Winnicki mówi, że zdecydował się wysłać interpelację, bo wokół rozporządzenia toczy się „dziwna gra”. – Zależy mi na dywersyfikacji, jeśli chodzi o dostarczanie technologii – mówi. Dodaje, że nie ma pretensji do ambasady, która dba o interesy firm z kraju, który reprezentuje. – To jest ich zbójeckie prawo. Gorzej jest, gdy okazuje się, że mamy rząd, który natychmiast sprężynuje pod wpływem takiego lobbingu – uzasadnia.
Zauważa, że to nie pierwszy raz, gdy Georgette Mosbacher posądzana jest o prowadzenie lobbingu w rządzie PiS. Np. przed rokiem „Do Rzeczy” ujawniło pismo Mosbacher do premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie stacji TVN. Z kolei „Fakt” pisał o interwencji dotyczącej leków firmy Roche i działalności Ubera w Polsce.
W rozmowie z Polsat News, pytana o naciski na polski rząd, Mosbacher odpowiedziała: „cóż, to moja praca”. – Moją pracą jest także zapewnienie, by amerykańskie firmy, inwestujące w Polsce 43 miliardów dolarów, były uczciwie traktowane. Na tym samym poziomie, co inne. I będę tę pracę kontynuowała – wyjaśniała.