Co by było, gdyby Bolszewii nie było

Przypuśćmy, że dysponują Państwo kieszonkowym wehikułem czasu w formie zabytkowej tabakierki, zdolnej przerzucić właściciela parę dni albo lat do przodu. Gdzie by tu się wybrać?

Publikacja: 20.07.2018 18:00

Co by było, gdyby Bolszewii nie było

Foto: materiały prasowe

W trylogii „Rzeka Chronos" Kira Bułyczowa gadżet ten gra drugorzędną rolę, bo przede wszystkim czytamy powieść historyczną, rozpoczynającą się latem 1913 r., a zakończoną w grudniu 1917 r. Daty te obejmują przełomowy czas w Rosji – obalenie caratu, rząd Kiereńskiego, rewolucję październikową i początek władzy bolszewików. W dodatku akcja rozgrywa się na ciekawym z dzisiejszego punktu widzenia Krymie, w Symferopolu i Jałcie, a więc w Rosji prowincjonalnej i egzotycznej. A że Bułyczow umiał pisać, jest to lektura fascynująca. Nie ma w „Rzece Chronos" śladu szowinizmu rosyjskiego, który razi w innych tego typu dziełach. Bułyczow sympatyzował z Polską i Polakami, jego żona Kira Soszyńska miała polskie pochodzenie, a znając angielski i podróżując, otarł się o wielki świat, co dało mu ważny dla pisarza dystans.

Przede wszystkim świadkujemy kluczowym wydarzeniom z początku wieku: kryzysowi caratu, przegrywanej sromotnie przez wojska rosyjskie I wojnie światowej, buntowi społecznemu na ogromną skalę, intrygom na dworze carskim itp. Niekiedy autor zapomina o losach swych bohaterów i pokazuje szerszy plan: zamach na Rasputina, poczynania admirała Kołczaka, Lenina przekradającego się ze Szwajcarii do kraju. Sugestywnie odmalował Bułyczow chaos przed rewolucją i początki terroru bolszewickiego – nagle człowiek może zostać wzięty z ulicy, osadzony w jakiejś ruderze i po paru godzinach rozstrzelany bez sądu. Ciekawie zapowiadają się następne tomy, których w cyklu powstało jeszcze kilka, np. znany już po polsku „Rezerwat dla naukowców", opisujący alternatywną historię zdobycia przez ZSSR bomby atomowej.

Kieszonkowe machiny czasu były ze strony Bułyczowa i trybutem oddanym fantastyce, którą uprawiał przez całe życie, i sposobem na przeskoki bohaterów w czasie. Niejednokrotnie wersja historii przedstawiana w powieściach jest odmieniona w stosunku do tej, którą znamy. Tytułowa rzeka ma bowiem nie tylko główny nurt, ale i mnóstwo odnóg. Np. narzeczona bohatera, ścigając go poprzez czas, dostaje się do odnogi, gdzie rodzina carska została osadzona w pałacu Dulber, obronionym przez Kołczaka przed bolszewikami. Tenże Kołczak atakuje następnie podległą mu flotą cieśniny Bosfor i Dardanele, odnosząc zwycięstwo i przechylając losy wojny. Tym samym carat zostaje uratowany i do żadnego przewrotu bolszewickiego nie dochodzi.

Najsłabszą bodaj stroną tych powieści słynnego fantasty jest fantastyka. Oto bowiem posiadaczy magicznych tabakierek jest więcej, tworzą oni zespoły podróżników o różnym wtajemniczeniu. Co jest ich celem oprócz zaznania przyjemności przenoszenia się w czasie? Kto wyprodukował owe tabakierki i po co? Jakim cudem weszły w posiadanie ludzi o różnym statusie społecznym i intelektualnym? Bułyczow wspomina niejasno, że celem tych grup jest dyskretny nadzór, by historia toczyła się prawidłowym torem – ale jak to rozpoznać? Być może istnieje centrala, która to monitoruje, ale nasi bohaterowie z najniższego stopnia wtajemniczenia nie są w stanie dotrzeć do takiej wiedzy.

Trylogię „Rzeka Chronos" można uznać za przykład fantastyki historycznej, jednak o tak nieznacznym ładunku fantastyki, że bardziej są to powieści historyczne lub obyczajowe niż science fiction. Bułyczow znajduje się tu w wysokiej formie: opisy rozprzężenia w Trapezuncie, panorama życia na Krymie na początku XX wieku czy jeden z najlepszych opisów katastrofy morskiej, jaki czytałem, stanowią wystarczającą rekomendację do lektury.

Kir Bułyczow „Rzeka Chronos" („Spadkobierca", „Atak na Dulber", „Powrót z Trapzuntu") przeł. Iwona Czapla, wyd. Solaris

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

W trylogii „Rzeka Chronos" Kira Bułyczowa gadżet ten gra drugorzędną rolę, bo przede wszystkim czytamy powieść historyczną, rozpoczynającą się latem 1913 r., a zakończoną w grudniu 1917 r. Daty te obejmują przełomowy czas w Rosji – obalenie caratu, rząd Kiereńskiego, rewolucję październikową i początek władzy bolszewików. W dodatku akcja rozgrywa się na ciekawym z dzisiejszego punktu widzenia Krymie, w Symferopolu i Jałcie, a więc w Rosji prowincjonalnej i egzotycznej. A że Bułyczow umiał pisać, jest to lektura fascynująca. Nie ma w „Rzece Chronos" śladu szowinizmu rosyjskiego, który razi w innych tego typu dziełach. Bułyczow sympatyzował z Polską i Polakami, jego żona Kira Soszyńska miała polskie pochodzenie, a znając angielski i podróżując, otarł się o wielki świat, co dało mu ważny dla pisarza dystans.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Polexit albo śmierć
Plus Minus
Menedżerowie są zmęczeni
Plus Minus
Konrad Szymański: Cztery bomby tykają pod członkostwem Polski w UE
Plus Minus
„Fallout”: Kolejna udana serialowa adaptacja gry po „The Last of Us”
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Kaczyński. Demiurg polityki i strażnik partyjnego żłobu