Urodziłem się na Wileńszczyźnie, w niewielkiej miejscowości w północno-zachodniej części Białorusi. Z początku lat 90. nie pamiętam wiele. Jedynie to, jak będąc przedszkolakiem, stałem z rodzicami w kolejce po jajka. Kolejka kończyła się daleko poza sklepem i sięgała sąsiednich budynków. Zbliżały się Święta Wielkanocne i na jedną osobę sprzedawano dziesięć jaj. Stało więc wiele rodzin z dziećmi; zabierano ze sobą nawet dziadków w bardzo podeszłym wieku. Każda rodzina chciała kupić jak najwięcej, bo nikt nie wiedział, kiedy będzie następna dostawa – i czy w ogóle będzie. To były czasy, gdy towar miał o wiele większą wartość niż pieniądze, które na Białorusi żartobliwie nazywano wtedy zajączkami, choć na banknotach były nie tylko zające, lecz również rysie, niedźwiedzie, wiewiórki, żubry, a nawet... nosorożce. Hiperinflacja w bardzo szybkim tempie zjadała młodą republikę, dopiero zrodzoną z popiołu sowieckiego imperium. Gdy 20 lipca 1994 roku Łukaszenko został prezydentem, miałem cztery lata. Całe moje świadome życie to jego rządy.
Młody demokrata
W XXI wieku to brzmi niewiarygodnie, ale biografia białoruskiego przywódcy jest jedną z największych tajemnic państwowych. Nie do końca wiadomo nawet, kiedy się urodził – 30 czy 31 sierpnia 1954 roku. Do 2010 roku zagraniczni przywódcy składali mu życzenia 30 sierpnia i taka data widniała we wszystkich oficjalnych komunikatach. Później datę urodzenia zmieniono. Łukaszenko tłumaczył, że tak naprawdę urodził się w nocy 31 sierpnia, ale w dokumentach wpisano dzień, gdy jego mamę przyjęto do szpitala. Tak się złożyło, że jego najmłodszy syn Mikołaj również urodził się 31 sierpnia – 2004 roku. Obchodzą więc urodziny tego samego dnia.
Nic nie wiadomo o ojcu prezydenta Białorusi. Oficjalna biografia milczy. Samotnie miała go wychowywać mama Jekaterina, która zmarła w 2015 roku w wieku 90 lat. Największego zamieszania w sprawie swojego ojca Łukaszenko narobił na początku prezydentury. Białoruscy dziennikarze do dzisiaj przypominają, jak podczas jednej z pierwszych wizyt w Rosji rzucił, że jego ojciec „zginął podczas II wojny światowej". Nie szkodzi, że prezydent urodził się dopiero dziewięć lat po jej zakończeniu...
Z wykształcenia jest historykiem i ekonomistą. Najpierw ukończył Uniwersytet Pedagogiczny w Mohylewie, a następnie tamtejszy Uniwersytet Gospodarki Wiejskiej. Po służbie w radzieckim wojsku rozpoczął karierę zawodową w rejonie szkłowskim w obwodzie mohylewskim. Będąc komunistycznym aktywistą, szybko awansował na stanowisko dyrektora sowchozu (państwowe gospodarstwo rolne). Stamtąd dostał się do Rady Najwyższej Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (BSRR).
„Nasz naród chce żyć swobodnie i się nie bać, pracować dla siebie i swoich dzieci, a nie dla nomenklatury i biurokracji. Przywrócić czasów, w których żyliśmy przez 73 lata, już się nie da. Ja i moi wyborcy nie chcą chodzić krokiem defiladowym do pracy i ciągle się bać, że zostaniemy ukarani za każdą inicjatywę" – napisał w maju 1991 roku. Artykuł pod tytułem „Dyktatura: białoruski wariant?" został opublikowany w „Narodnej Gazecie", na łamach której – zaledwie kilka miesięcy przed puczem w Moskwie – młody deputowany w Mińsku przekonywał do reform wolnorynkowych i opowiadał się za przemianami demokratycznymi w kraju. Ostrzegał wtedy, że zachowanie panującego ustroju będzie dla władzy „drogą do dyktatury".